36-letni Raymond Allen Davis został pojmany i wrzucony do pakistańskiej celi na początku roku. 27 stycznia w biały dzień w centrum Lahore zabił dwie osoby, po czym – jak opowiadali świadkowie – spokojnie wsiadł z powrotem do samochodu i wezwał posiłki. To jednak nie koniec ofiar. Jadący do niego z pomocą koledzy tak bardzo się spieszyli, że śmiertelnie potrącili przypadkowego motocyklistę. Żona jednego z zastrzelonych mężczyzn popełniła zaś samobójstwo.
Sprawa stała się więc bardzo głośna, a protestujący na ulicach Pakistańczycy, paląc flagi Stanów Zjednoczonych, żądali dla Amerykanina kary śmierci. „Może i jesteśmy krajem wasalnym, ale Davis z pewnością naoglądał się za dużo filmów z Rambo" – podkreślał na łamach pakistańskiego „Daily Times" publicysta Fakir Ayazuddin.
Aresztowanie Amerykanina wywołało ostre dyplomatyczne spięcie na linii Pakistan – USA. Ambasada USA podkreślała, że Davisowi przysługuje immunitet dyplomatyczny. Szybko ustalono jednak, że były żołnierz sił specjalnych wykonywał zadania dla CIA. Davis próbował co prawda tłumaczyć, że działał w obronie własnej i żalił się, iż za kratkami obawia się o swoje życie, ale niewiele mu to pomogło.
Medialny rozgłos utrudniał zaś pakistańskim władzom spełnienie postulatów rządu USA, który domagał się natychmiastowego uwolnienia Davisa, grożąc Pakistanowi odebraniem pomocy wojskowej.
Dziewiętnaścioro krewnych ofiar ostatecznie zgodziło się jednak przyjąć od Amerykanów ok. 2,3 mln dolarów rekompensaty za śmierć bliskich i wybaczyć Davisowi. Zgodnie z pakistańskim prawem sędzia zdecydował więc o oddaleniu zarzutów i wypuszczeniu Amerykanina na wolność.