Rz: Obserwatorzy zadają sobie pytanie: czy poniedziałkowa ostra wymiana zdań między Putinem a Miedwiediewem na temat Libii to spór czy tylko imitacja sporu?
Siergiej Markow:
Wciąż trudno na to pytanie odpowiedzieć. Różnica zdań jest faktem, ale warto podkreślić, że to, co stało się w poniedziałek, nie jest nowe. Już wcześniej mieliśmy do czynienia z różnicami zdań między prezydentem a premierem, i to artykułowanymi publicznie. Przykładem może być choćby sprawa Chodorkowskiego (Miedwiediew, bez wymieniania Putina po nazwisku, skrytykował go za przesądzanie winy byłego szefa Jukosu przed wyrokiem sądu – red.). Ostatnia wymiana zdań była trochę bardziej ostra i trochę bardziej publiczna.
Chyba była jednak nową jakością w rosyjskiej polityce, skoro znany politolog Gleb Pawłowski mówi, że może ona zapoczątkować proces, którego ani Putin, ani Miedwiediew nie będą w stanie kontrolować. Do głosu dojdą natomiast populistycznie nastrojone masy...
To mało prawdopodobne, ale przy pewnym rozwoju wydarzeń, niestety, może być realne. Taki scenariusz byłby dramatyczny. Trudno wręcz przewidywać, co stałoby się z naszym systemem politycznym. Wtedy nie wygrałby ani Putin, ani Miedwiediew. Natomiast winni byliby obaj. Ale oni obaj to wiedzą, i między innymi dlatego uważam, że raczej tak się nie stanie.