W największym demokratycznym państwie świata kobiety nadają ton polityce. Tak przynajmniej może się wydawać, zważywszy na stanowiska, jakie zajmują. Kobieta jest prezydentem, szefem najsilniejszej indyjskiej partii, przewodniczącą parlamentu i przywódczynią parlamentarnej opozycji. Panie rządzą też w najludniejszym stanie Uttar Pradesh, a także w stanach Tamil Nadu, Bengal Zachodni i Delhi, gdzie w sumie mieszka 368 milionów ludzi, czyli jedna trzecia z 1,2 miliarda mieszkańców Indii. Kobieta kieruje też drugim co do wielkości indyjskim bankiem ICICI.
– Indyjskie społeczeństwo jest wciąż zdominowane przez mężczyzn. Ale ostatnia dekada przyniosła całkowitą zmianę roli kobiet. Przestają być synonimem gospodyni domowej. Mają szanse na zdobywanie najwyższych stanowisk w każdej dziedzinie i je wykorzystują – powiedziała „Rz" dr Tarjeet Sabharwal z Uniwersytetu w Delhi.
Rządy twardej ręki
Stojąca na czele państwa od 2007 roku prezydent Partibha Patil jest pierwszą kobietą na tym stanowisku. Zanim weszła do polityki, była prawniczką, walczyła o prawa kobiet z nizin społecznych. W wyborach na szczeblu lokalnym zaczęła startować już w 1961 roku w wieku 27 lat. Od tamtej pory nie przegrała ani razu wyborów. Chociaż jej funkcja jest w znacznej mierze symboliczna, dla indyjskich kobiet ma ogromne znaczenie.
Wcześniej takim symbolem była premier Indira Gandhi, która trzykrotnie rządziła Indiami, w sumie przez 15 lat. Jej charyzma sprawiła, że nazwano ją „jedynym mężczyzną w indyjskim rządzie". Dziś za najbardziej wpływową kobietę w Indiach uchodzi wdowa po synu słynnej premier Sonia Gandhi. Mimo że urodziła się we Włoszech, stanęła na czele Indyjskiego Kongresu Narodowego. Nie przyjęła funkcji premiera, ale to ona rozdaje karty. W wielu rankingach uznawana jest za jedną z najbardziej wpływowych kobiet świata. Działacze, którzy na początku okazywali jej niechęć, dziś wiedzą, że lepiej z nią nie zadzierać i zwracają się do niej Madam Gandhi.
Z wpływowej rodziny po- chodzi też Sheila Dikshit, która rządzi New Delhi. Gdy już weszła do polityki, udowodniła, że potrafi sama się piąć po szczeblach kariery. Mieszkańcy stolicy ją szanują i nazywają ciocią. Doceniają, że dzięki niej miasto stało się czystsze i bardziej zielone.