Korespondencja z Grodna
– W piątek oskarżenie i obrona wygłoszą mowy końcowe, po czym sąd zdecyduje, ile potrzebuje czasu na przygotowanie wyroku – oświadczył wczoraj po wyjściu do dziennikarzy jeden z adwokatów Poczobuta Uładzimir Kisialewicz. Andrzej Poczobut, korespondent „Gazety Wyborczej" i działacz Związku Polaków na Białorusi, jest oskarżony o obrazę i zniesławienie Aleksandra Łukaszenki.
Wnioski obrony odrzucone
Adwokat ujawnił, że sąd nie uwzględnił żadnego wniosku oskarżonego i obrońców. Poczobut chciał wezwać na świadków między innymi przewodniczącą Centralnej Komisji Wyborczej Lidię Jermoszynę i wielu działaczy opozycji, którzy mieliby potwierdzić, że Łukaszenko jest dyktatorem (prokuratura uznała, iż użycie przez Poczobuta w publikacjach tego określenia obraża Łukaszenkę – red.).
Poczobut chciał, aby jego świadkowie potwierdzili, że Łukaszenko sprawuje władzę wbrew konstytucji (to stwierdzenie prokuratura uznaje za zniesławienie Łukaszenki – red.). Sąd oddalił jednak wnioski oskarżonego i nie zgodził się nawet na proponowane przez adwokata uwzględnienie publicznych wypowiedzi Łukaszenki, w których on sam nazywa siebie dyktatorem.
– W ten sposób cały przewód sądowy sprowadził się do przesłuchania ekspertów państwowych, którzy doszukali się w publikacjach Poczobuta znamion przestępstwa – opowiadał obrońca. O kwalifikacjach ekspertów, zdaniem mecenasa, świadczy to, że nie potrafili zdefiniować ani pojęcia „cześć", ani pojęcia „godność" prezydenta.