Podobnie jak przed tygodniem frekwencja była bardzo wysoka. Do godz. 13 głosowało 870 tysięcy osób, o 70 tys. więcej niż w pierwszej turze. Obserwatorzy przewidują, że instytucja prawyborów, którą socjaliści skopiowali od dwóch głównych partii w USA, na trwałe zagości we francuskiej polityce.

W około 9,5 tys. lokali wyborczych na terenie całego kraju wszyscy Francuzi deklarujący lewicowe poglądy mogli wybrać pomiędzy kandydatami Francois Hollande'em i Martine Aubry. Kto z nich wygra, stanie w szranki przeciwko kandydatowi centroprawicowej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP), obecnemu prezydentowi Nicolasowi Sarkozy'emu oraz kandydatom mniejszych partii.

Hollande, przywódca socjalistów w latach 1997 – 2008, otrzymywał w sondażach przed  drugą turą lewicowych prawyborów poparcie na poziomie 47 proc. Obecną szefową PS Martine Aubry popierało 41 proc. ankietowanych. Hollande uzyskał poparcie wszystkich polityków PS, którzy odpadli w pierwszej turze, w tym swej byłej partnerki Segolene Royal.

Aubry atakowała w ostatnim tygodniu Hollande'a, zarzucając mu, że jest „miękki i mało wyrazisty". – Nie jestem ani za lewicą miękką, ani twardą, tylko za solidną i uczciwą – odpowiadał lider sondaży. Zarzucał swojej rywalce podgrzewanie wewnętrznych konfliktów w partii. – Kobieta w Pałacu Elizejskim, i to kobieta lewicy. Wraz ze mną dojdzie jednocześnie do  dwóch wielkich zmian – kusiła wyborców Aubry. Zapowiedziała, że jeśli zostanie prezydentem, to obniży płacę sobie jako głowie państwa oraz wszystkim ministrom o 30 procent.

Według ostatniego sondażu, gdyby kandydatem socjalistów został Hollande, to otrzymałby w pierwszej turze 32 proc. głosów. Nicolas Sarkozy dostałby 21 proc., liderka Frontu Naro- dowego Marine Le Pen 16 proc., Jean-Luc Mélenchon z  Frontu Lewicy 7 proc., Francois Bayrou z centrowo-liberalnej partii MoDem 6 proc.