Chińska firma National Petroleum Corporation ma prowadzić wydobycie z trzech pól naftowych w prowincjach Sari Pul oraz Farjab. Po zapowiedzianym na dziś podpisaniu kontraktu będzie pierwszą zagraniczną firmą, która otrzyma pozwolenie na wydobycie ropy w Afganistanie. Chińczycy oddadzą Afgańczykom 70 procent zysków. Zapłacą też wysokie podatki.
To nie pierwsza chińska inwestycja w afgańskie surowce. W 2007 roku China Metallurgical Construction Company podpisała kontrakt na budowę kopalni miedzi w prowincji Logar. Chińskie udziały w kopalni warte 3,5 miliarda dolarów są do tej pory największą zagraniczną inwestycją w Afganistanie.
– Chiny podjęły strategiczną decyzję, by włożyć nogę między drzwi i zdobyć przyczółek gospodarczy w Afganistanie. Państwowe przedsiębiorstwa wygrywają kontrakty, oferując warunki nie do pomyślenia dla zachodnich firm. Wejście Chińczyków powinno uzmysłowić wreszcie lewicowym krytykom misji w Afganistanie, że Zachodowi wcale nie chodziło o surowce. Zarówno w Iraku, jak i w Afganistanie zachodnie firmy nie są wcale faworyzowane i przegrywają z Chińczykami – przekonuje „Rz" dr David Dunn z Uniwersytetu w Birmingham.
Badania przeprowadzone w Afganistanie wykazały istnienie bogatych złóż surowców naturalnych, przede wszystkim miedzi, żelaza i litu. Jeszcze w latach 50. w basenie rzeki Amu-daria na północy kraju znaleziono pokłady ropy i gazu. Z najnowszych analiz wynika, że tereny, na których będą prowadzić poszukiwania Chińczycy, kryją 87 mln baryłek surowca. Całe afgańskie złoża szacowane są na miliard – dwa miliardy baryłek.
– Te szacunki są bardzo nieprecyzyjne. Nie wiemy, jak duże są złoża, ale można przypuszczać, że raczej niezbyt imponujące. Chińska inwestycja jest więc obarczona dużym ryzykiem. Strategia Pekinu zakłada jednak zagwarantowanie sobie źródeł dostaw surowców w dłuższej perspektywie. Dlatego Chiny próbują położyć rękę na potencjalnych złożach, gdzie się da – mówi „Rz" Shashank Joshi z Royal United Services Institute w Londynie.