Jak podał argentyński dziennik „El Perfil", taką możliwość rozpatruje MSZ. – Trzeba będzie się zastanowić, jak zareaguje Argentyna, jeśli Brytyjczycy postanowią wzmocnić obecność wojskową na Malwinach – zdradził jeden z dyplomatów.

Cristina Kirchner próbuje w ten sposób zmusić premiera Davida Camerona do rozmów o przyszłości wysp położonych na Atlantyku, w pobliżu najbardziej wysuniętego na południe skrawka Argentyny. Latynosi nazywają je Malwinami, dla Brytyjczyków to Falklandy. 30 lat temu oba kraje stoczyły o wyspy wojnę, w której zginęło prawie tysiąc ludzi.

Temat powrócił, gdy pod koniec 2011 r. Urugwaj, Brazylia i Chile na znak solidarności z Argentyną postanowiły nie wpuszczać do portów statków zaopatrujących wyspy, pływających pod falklandzką banderą. Do tych krajów chce dołączyć Peru.

– Argentyna nastawiła się na blokadę wysp, na wojnę gospodarczą, by narazić Brytyjczyków na straty i zmusić ich do negocjacji – tłumaczył „Rz" szef argentyńskiej internetowej gazety „El Malvinense" Patricio Ariel Mendiondo.

Lotnicze połączenie z wyspami zapewniają chilijskie linie LAN. Czy uda się przekonać prezydenta Sebastiana Pinerę, by je przerwał? Przyłączenie się Chile do blokady morskiej i tak wywołało zdziwienie, bo ten kraj uchodzi za głównego sojusznika Londynu w regionie. Podczas wojny w 1982 r. brytyjskie statki i śmigłowce uzupełniały w Chile zapasy paliwa. Pani Kirchner pozostaje więc zamknięcie przestrzeni powietrznej nad południową Argentyną, np. pod pretekstem ćwiczeń wojskowych.