Luzius Wildhaber, były prezes Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, ujawnił kilka takich przypadków w wywiadzie, jakiego udzielił w styczniu 2007 roku szwajcarskiej gazecie „Neue Zurcher Zeitung". Wildhaber, który kierował pracami Trybunału w latach 1998-2007, opowiedział dziennikarzom m.in. o tym, jak w 2002 roku w jego biurze pojawił się ambasador Rosji, żądając korzystnego dla tego kraju wyroku w jednej ze spraw, jaka trafiła do Strasburga. Chodziło o ekstradycję 13 Czeczenów, której Rosja domagała się od Gruzji, dokąd te osoby uciekły. Czeczeni odwołali się do Trybunału, prosząc o pilne wydanie tzw. środka tymczasowego, który ową ekstradycję mógł powstrzymać.
Taką decyzję sędziowie podjęli, a wówczas ambasador oznajmił Wildhaberowi, że jeśli Czeczeni w ciągu 24 godzin nie zostaną Rosji wydani, w mediach rosyjskich pojawią się informacje o tym, że Europejski Trybunał Praw Człowieka współpracuje z terrorystami, w tym, że jego sędziowie wiedzieli o planowanym ataku, do jakiego doszło w moskiewskim teatrze na Dubrowce. Czeczeni wzięli tam w 2002 roku ponad 900 zakładników.
Choć ambasador oświadczył prezesowi Trybunału, iż to żądanie przekazuje na prośbę Władimira Putina, Wildhaber nie ugiął się wobec tego szantażu i wyrzucił ambasadora za drzwi.
Najbardziej szokujące informacje, które w tym wywiadzie prezes Trybunału ujawnił dotyczyły jednak próby zamachu na jego życie. Jak stwierdził Luzius Wildhaber, podczas jego pobytu na konferencji zorganizowanej w 2006 roku przez Sąd Konstytucyjny w Moskwie, Rosjanie próbowali go otruć. Lekarze w szwajcarskiej Bazylei uratowali mu życie, ale w szpitalu w ciężkim stanie spędził kilka tygodni.
Sprawa ta zwróciła uwagę mediów także z tego powodu, iż zdarzyło się to zaledwie kilka dni przed zamachem na byłego rosyjskiego szpiega Aleksandra Litwinienkę. Został on w listopadzie 2006 roku otruty radioaktywnym, toksycznym polonem. W 2000 roku Litwinienko zbiegł do Anglii, ale kilka lat później Rosjanom udało się go zabić.