"Rz": Nie obawia się pan, że zainteresowanie mediów uczyni z Breivika gwiazdę, a może nawet kogoś zainspiruje?
Jean-Yves Camus:
Proces to dla niego szansa na nagłośnienie swojej chorej ideologii. Nie można wykluczyć, że znajdą się i wielbiciele, i naśladowcy. Ale tego nie da się uniknąć, bo jego czyny i motywacja i tak zostały wystarczająco mocno nagłośnione. Natomiast dzięki temu, że proces jest jawny, możemy się dowiedzieć, co rzeczywiście zainspirowało go do takiej zbrodni. Bo nie tylko politycy i naukowcy podsycający nienawiść do obcych, których wspomina w swoim manifeście, ale też media, które w Norwegii wspinały się na wyżyny ksenofobii.
Kto mógłby być jego naśladowcą?