W czwartek o 8.07 rano z poligonu na wyspie Wheeler u wschodnich wybrzeży Indii w niebo wzbiła się pierwsza w historii indyjska rakieta dalekiego zasięgu Agni V. Po osiągnięciu maksymalnej wysokości 600 kilometrów i pokonaniu 5 tysięcy kilometrów pocisk trafił w cel. Indyjska armia ma zostać wyposażona w nową broń w 2014 roku. Do tej pory własne rakiety balistyczne było w stanie produkować jedynie pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ: Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny, Wielka Brytania i Francja, a także prawdopodobnie Izrael.
– To sygnał, że dołączamy do wąskiego grona krajów, które mają technologię rakietową na najwyższym poziomie. Rakieta ma zasięg ponad 5 tysięcy kilometrów, ale bylibyśmy w stanie wyprodukować także rakietę międzykontynentalną o większym zasięgu. Rząd świadomie podjął jednak decyzję, aby tego nie robić – mówi „Rz" indyjski strateg, generał Ashok Mehta.
W czasie zimnej wojny Indie, które były sojusznikiem ZSRR, posiadały broń atomową, ale nie rozwijały programu rakiet dalekiego zasięgu. Po rozpadzie sowieckiego imperium postanowiły doprowadzić do równowagi strategicznej z Chinami, tak aby na potencjalny atak mogły udzielić równie niszczącej odpowiedzi. W 1998 roku Indie zaskoczyły świat, przeprowadzając serię testów nuklearnych.
– To był sygnał głównie dla Chin, że posiadamy broń atomową. Jednak wciąż nie mieliśmy rakiet zdolnych do przenoszenia głowic nuklearnych w głąb chińskiego terytorium. Teraz wysyłamy kolejny sygnał, że zyskujemy niemal pełną równowagę strategiczną – tłumaczy generał Mehta.
Chińskie władze od kilku lat z niepokojem patrzą na indyjskie zbrojenia. Indie są największym importerem broni na świecie, a w 2009 roku zwiększyły wydatki na wojsko o 30 proc. Chociaż nie przystąpiły do traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT), Zachód przymyka oko na ich program nuklearny. Waszyngton podpisał nawet z New Delhi porozumienie o cywilnej współpracy jądrowej, co jest wyrazem najwyższego zaufania. Pekin dostrzega w indyjsko-amerykańskim sojuszu próbę stworzenia strefy wpływów wokół Chin, zwłaszcza że USA zapowiedziały niedawno zwiększenie swojego zaangażowania w regionie Azji i Pacyfiku.