Wspólny list ministrów spraw wewnętrznych obu krajów już został przez prasę określony mianem „wyborczego". Upubliczniony tuż przed pierwszą turą wyborów prezydenckich we Francji ma pokazać, że obecny rząd chce walczyć z napływem nielegalnych imigrantów. I że do tej walki pozyskał potężnego sojusznika – Niemcy. Ich przeciwnikiem jest Bruksela i kraje, które wspierają propozycję Komisji Europejskiej.
W to, że dyskusja o reformie Schengen będzie trudna, nikt nie wątpił. Ale miała się ona odbyć dopiero na posiedzeniu rady ministrów spraw wewnętrznych UE w czerwcu. Tymczasem francusko-niemiecki tandem chce przełożenia debaty na 26 kwietnia, a więc na okres między pierwszą i drugą turą wyborów we Francji. Duńska prezydencja odrzuca ten postulat. – W programie spotkania w przyszłym tygodniu nie ma tematu Schengen. Oczywiście, zawsze może się odbywać debata w kuluarach – mówi duński dyplomata.
Postulat niemiecko-francuski nie jest rewolucyjny. W zasadzie oba kraje chcą utrzymania obecnej sytuacji, że każde państwo strefy Schengen ma prawo jednostronnie zdecydować o wprowadzeniu na okres nie dłuższy niż 30 dni kontroli na granicach wewnętrznych UE w razie pojawienia się „zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego i porządku publicznego". Od czasu powstania strefy Schengen w 1985 roku ta klauzula nie była nadużywana. Zastosowano ją 26 razy, za każdym razem było to w pełni uzasadnione, np. podczas mistrzostw Europy czy świata w piłce nożnej. Gdy jednak w kwietniu 2011 roku tysiące Tunezyjczyków wsiadły do podstawionych przez włoskie władze pociągów jadących w kierunku Francji, Paryż przeprowadził serię kontroli policyjnych. Dania kontrolowała na granicy samochody z obcymi rejestracjami, głównie z Polski i innych krajów Europy Środkowej i Wschodniej, w poszukiwaniu nielegalnych towarów. Formalnie żaden z tych krajów nie naruszył Schengen, bo nie przywrócił pełnej kontroli na granicach, a jedynie nadużywał instrumentu kontroli policyjnej. Ale te wydarzenia skłoniły Unię do zastanowienia się nad reformą Schengen. Żeby kraje czuły się odpowiedzialne za swoje granice i nie przerzucały imigrantów do innych państw i żeby inne państwa nie podejmowały pochopnych decyzji o zamykaniu granic.
Jednak propozycja Komisji Europejskiej wzbudziła opór Francji, a teraz i Niemiec. – Komisja wykorzystała okazję, by zawłaszczyć kompetencje do decydowania o czasowych kontrolach. To sprawa narodowej suwerenności. Naszym zdaniem nie podlega ona negocjacjom – piszą ministrowie Claude Gueant (Francja) i Hans-Peter Friedrich (Niemcy) w liście, do którego dotarła „Rz". Komisja się broni. – Nie naruszamy narodowej suwerenności. Nasza propozycja daje prawo przywracania kontroli na pięć dni w drodze jednostronnej decyzji – mówił wczoraj Michaele Cercone, rzecznik KE. W razie chęci przedłużenia kontroli do 30 dni, rząd danego kraju musiałby wystąpić z wnioskiem do KE, a ta w specjalnej procedurze poddałaby wniosek pod głosowanie. Wiążąca byłaby decyzja podjęta kwalifikowana większością głosów.
– Nasza decyzja prowadzi do europeizacji Schengen. Zapewni ochronę podstawowego prawa, jakim jest swobodne podróżowanie po strefie Schengen – tłumaczył rzecznik.