Boris Tadić i Tomislav Nikolić to długoletni rywale. O prezydenturę w drugiej turze ścierali się już dwukrotnie – w 2004 i 2008 roku. Do tej pory to Tadić wychodził z tych batalii obronną ręką. Wszystko jednak wskazuje na to, że w przypadku Nikolicia sprawdziło się powiedzenie „do trzech razy sztuka". Według wstępnych wyników wyborów uzyskał 49,4 procent głosów, podczas gdy jego rywal 47,4 procent.
To olbrzymia sensacja, bo ostatnie sondaże przedwyborcze dawały Tadiciowi nawet 16 punktów procentowych przewagi. Sprawujący urząd od 2004 roku Tadić jest przewodniczącym centrowej Partii Demokratycznej. Stojący na czele prawicowej Serbskiej Partii Postępu Tomislav Nikolić uważany jest zaś za nacjonalistę. Tadić, za którego prezydentury Serbia zbliżyła się do UE i wydała największych zbrodniarzy wojennych z lat 90., przedstawiał obecne wybory prezydenckie jako referendum unijne.
Jest on bowiem zdecydowanym zwolennikiem integracji i – jak twierdził – tylko jego kolejna prezydentura mogła zapewnić, że Serbia stanie się członkiem Wspólnoty. Po ogłoszeniu wyników był wyraźnie skonfudowany. – Mam nadzieję, że kierunek, jaki obrała Serbia, kierunek na Unię, zostanie podtrzymany. Gdyby stało się inaczej, doszłoby do tragedii – mówił podczas wieczoru wyborczego. Pogratulował jednak rywalowi zwycięstwa.
Triumfujący Tomislav Nikolić po raz kolejny starał się zaś rozwiać obawy dużej części obserwatorów i europejskich polityków, zapewniając, że nie jest już eurosceptykiem. Choć przez wiele lat rzeczywiście był przeciwnikiem wejścia do UE, to ostatnio – nie bez znaczenia miało wzrastające poparcie dla integracji wśród Serbów – stał się „ostrożnym euroentuzjastą". Opowiada się teraz za akcesją, ale, jak powtarza, nie za wszelką cenę.
Tą ceną może okazać się nawiązanie relacji z Kosowem. Choć obaj rywale formalnie bojkotowali istnienie tego państwa i opowiadali się za „integralnością terytorialną Serbii", nie jest tajemnicą, że Tadić był w tej sprawie znacznie bardziej elastyczny. Jednym z warunków stawianych Serbii przez Brukselę jest zaś uznanie Kosowa. Na razie Nikolić zapowiada więc, że skupi się na reformach wewnętrznych i sprzątaniu „bałaganu, jaki pozostawił Tadić". Chce zmniejszyć olbrzymie, 24-procentowe, bezrobocie.