Choć Izrael jest „państwem żydowskim", krajem zbudowanym „przez Żydów i dla Żydów", to wcale nie jest jednolity etnicznie. Żyje w nim ponad 1,5 miliona Arabów, co stanowi około 20 procent społeczeństwa. W Galilei są regiony, w których Arabowie stanowią przytłaczającą większość. Sprawia to, że co pewien czas w politycznych gabinetach Bliskiego Wschodu pojawiają się pomysły wymiany tych terytoriów na terytoria palestyńskie, na których większość to Żydzi.
Jak się jednak okazuje perspektywa, że Arabowie z Galilei mieliby nagle zmienić obywatelstwo z izraelskiego na palestyńskie i znaleźć się pod władzą Fatahu, wywołuje wśród nich przerażenie. Jak wynika z najnowszego badania opinii publicznej przeprowadzonego przez Uniwersytet w Hajfie, aż 68 procent izraelskich Arabów woli żyć w Izraelu niż w innym państwie. Co ciekawe, jednocześnie aż 73 procent Arabów uważa, że są traktowani jak „obywatele drugiej kategorii".
Dlaczego więc większość z nich nie wyobraża sobie życia poza państwem żydowskim? – Są przywiązani do swojej ziemi, a z drugiej zdają sobie sprawę, że państwo Izrael gwarantuje im zamożność, wolność i stabilność – powiedział gazecie „Jediot Achronot" prof. Sami Samuha, który przeprowadził badania. Jego zdaniem względy ekonomiczne są ważniejsze niż ideologia.
Wśród izraelskich Arabów coraz większą popularność zyskuje projekt powołania państwa dwunarodowego, wzorowanego na Czechosłowacji. Izrael przestałby być państwem żydowskim, ale zamieniłby się w żydowsko-arabską federację.
Choć projekt ten cieszy się pewną popularnością wśród skrajnej żydowskiej lewicy, nie ma szans na realizację. Odrzucają go bowiem wszystkie najważniejsze żydowskie ugrupowania, niezależnie od barw politycznych.