Premia za pozostanie w domu – to najnowszy produkt strategów rządu kanclerz Angeli Merkel mający skłonić Niemki do rodzenia dzieci. Zgodnie z rządowym projektem od początku przyszłego roku rodziny otrzymywać będą 100 euro miesięcznie za każde dziecko przez pierwsze dwa lata jego życia. W 2014 roku suma ta wynosić będzie 150 euro. – Nie ma żadnych podstaw, aby sądzić, że w ten sposób uda się zwiększyć przyrost naturalny – mówi „Rz" prof. Bettina Hannover z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.
Tak jak nie przyniosły żadnych rezultatów miliardowe koszty wprowadzonego kilka lat temu hojnego becikowego. Kobieta, która zdecyduje się na urlop macierzyński, otrzymuje przez okrągły rok 1800 euro miesięcznej pensji. Po tym okresie przez dwa miesiące dzieckiem może się zajmować za taką samą sumę jego ojciec. Kosztuje to Skarb Państwa w sumie 25 tys. euro na jedno dziecko. Niezależnie od tego na każde dziecko przysługuje wszystkim rodzicom zasiłek 154 euro miesięcznie. Mają do niego prawo także cudzoziemcy pracujący w Niemczech, co potwierdził wczoraj Europejski Trybunał Sprawiedliwości, przyznając rację dwójce Polaków.
– Statystycznie rzecz biorąc nie widać do tej pory żadnych efektów rządowych zachęt – tłumaczy prof. Hannover. Jeżeli tak będzie nadal, ludność Niemiec skurczy się za ponad ćwierć wieku o 20 mln mieszkańców, co grozi nieobliczalnymi konsekwencjami dla systemu emerytalnego, nie mówiąc już o występujących teraz niedoborach na rynku pracy.
Rząd czyni, co może, aby temu zapobiec. Począwszy od połowy przyszłego roku, każda matka będzie miała prawo żądać od lokalnych władz przyznania miejsca w przedszkolu dla jej dziecka. Jeżeli miejsca nie otrzyma, może wytoczyć proces, licząc na wysokie odszkodowanie. Tak zakłada przyjęta już ustawa. W całych Niemczech trwa więc na gwałt budowa nowych przedszkoli. Brakuje jeszcze 160 tys. miejsc. Rząd jest przekonany, że przedszkola umożliwią młodym matkom pogodzenie pracy zawodowej z obowiązkami macierzyńskimi. Tak jak we Francji, gdzie o miejsce w przedszkolu stosunkowo łatwo.
– Na obszarze byłej NRD miejsc w przedszkolach starcza dla 60 proc. dzieci. Na zachodzie Niemiec wskaźnik ten nie przekracza 25 proc. Jednak w obu częściach Niemiec stopa urodzin jest taka sama – tłumaczy „Rz" prof. Herman Adrian z uniwersytetu w Moguncji. Jest przekonany, że przyczyn faktu, iż na jedną kobietę przypada w Niemczech statystycznie zaledwie 1,4 dziecka, należy szukać w hedonistycznym i egoistycznym nastawieniu niemieckiego społeczeństwa. Oraz w braku silnych uczuć patriotycznych, co jest, jak udowadnia, cechą społeczeństw tych krajów, które przegrały II wojnę światową. Inaczej we Francji, Wielkiej Brytanii i USA, gdzie wszystkie współczynniki przyrostu naturalnego są wysokie, podobnie jak to było w ZSRR.