We wtorek po południu w Teheranie doszło do rozruchów po tym, jak policjanci w cywilu zaczęli zatrzymywać ulicznych waluciarzy. Oskarża się ich o spekulację walutą w czasie gwałtownego załamania kursu riala. Irański rial w ciągu zaledwie trzech dni stracił około połowy wartości, co wiąże się z coraz ostrzejszymi zachodnimi sankcjami ekonomicznymi. Irańskie portale ekonomiczne od wtorku nie mogą podawać kursów walut.
W dzielnicy Firdausi w obronie handlarzy walutą wystąpili lokalni mieszkańcy, policja użyła pałek i gazu łzawiącego. Świadkowie informowali o ludziach wykrzykujących antyrządowe hasła i rzucających kamieniami w policyjne samochody. Kilkanaście osób aresztowano. Minister gospodarki Szamsedin Hoseini oświadczył, że celem władz jest całkowita likwidacja czarnego rynku walutowego.
Szef irańskiej policji Esmail Ahmadi Moghadam potwierdził, że utworzone zostały specjalne jednostki do walki „z tymi, którzy zakłócają rynek walutowy". Policja ostrzega też sklepikarzy, którzy w niepewnej sytuacji zamknęli swoje sklepy. We wtorek nieczynna była większość sklepów na największym stołecznym bazarze. Mogadham oświadczył, że zbyt wiele osób „niepotrzebnie gromadzi w domach złoto i obce waluty".
Do rozruchów doszło dzień po wystąpieniu prezydenta Mahmuda Ahmadineżada, który załamanie się waluty i pogorszenie sytuacji ekonomicznej w kraju powiązał z sankcjami przeciwko Iranowi. „Przeciwko naszemu krajowi prowadzona jest wojna ekonomiczna" – stwierdził Ahmadineżad. Fluktuacje na rynku walutowym przypisał z kolei „taktyce psychologicznej Zachodu". Z drugiej strony podtrzymał wolę kontynuowania programu atomowego bez względu na koszty.
Irańscy krytycy prezydenta przyznają, że sankcje mają negatywny wpływ na stan irańskiej gospodarki, ale w dużej mierze do jej osłabienia przyczyniła się także chaotyczna polityka władz.