Sukces partii Swoboda oraz nieuzyskanie przez Partię Regionów większości konstytucyjnej w parlamencie to moim zdaniem najważniejsze rezultaty wczorajszych wyborów. Znamy Swobodę jako partię banderowską, która jest w pierwszej kolejności antyrosyjska, a w drugiej antypolska. Wyciszyła wprawdzie ostatnio retorykę antypolską, co nie oznacza , że zmieniła swą ideologię. Zdobycie przez nią wedle pierwszych ocen kilkunastu procent głosów stanowi poważne wyzwanie dla Polski, tym bardziej że poparcie, jakie uzyskała, świadczy, iż wyszła poza obszar zachodniej Ukrainy. Jest to też jedyne ugrupowanie antysystemowe, co być może jest tajemnicą jego obecnego sukcesu. Posłowie tej partii nie zostaną więc przekupieni przez ugrupowanie Janukowycza czy inną siłę polityczną. Mimo faworyzującej Partię Regionów ordynacji wyborczej nie zdołała ona zdobyć większości konstytucyjnej, co daje pewną gwarancję, że nie zostanie zmieniona ordynacja wyborcza na prezydenta w taki sposób, aby prezydenta wybierał parlament, a nie naród. To ważne z punktu widzenia szans prezydenta Janukowycza w wyborach prezydenckich za nieco ponad dwa lata.
Siergiej Markow, Były deputowany Dumy
Od partii, które zwyciężyły w wyborach parlamentarnych i sformują rząd, oczekujemy przede wszystkim integracji Ukrainy ze strukturami rosyjskimi. Mówię o członkostwie w unii celnej, a w dalszej perspektywie w Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej. Prognozuję, że wejście Ukrainy do unii celnej może nastąpić w 2013–2014 roku, gdy kryzys gospodarczy na Ukrainie ulegnie zaostrzeniu. Obecnie decyzję Kijowa w tej sprawie usilnie blokują Unia Europejska i Stany Zjednoczone. Rosja nie ma nic przeciwko temu, by ukraińska gospodarka integrowała się z rynkami europejskimi, ale na razie Ukraińców nikt tam nie zaprasza. Forsowanie poglądów, że Kijów nie może zacieśniać współpracy gospodarczej z Moskwą, jest polityczną ślepą uliczką. Chciałbym jednak, aby decyzję w sprawie członkostwa Ukrainy w unii celnej z Rosją, Białorusią i Kazachstanem podjął nie nowo wybrany parlament, lecz sami Ukraińcy, w drodze referendum. Po wynikach tych wyborów nie przewiduję zmian w dotychczasowej polityce Kijowa wobec Moskwy. Przywódcą zostaje nadal Wiktor Janukowycz, który teraz skupi się na wyborach prezydenckich w 2015 roku. —not. ta.s.
Mychajło Honczar, Ukraiński politolog
Ukraińscy oligarchowie mogą być spokojni – ich interesom nic nie zagraża. Kluczowi oligarchowie w naszym kraju, tacy jak Rinat Achmetow czy Wiktor Pinczuk, nie startowali w wyborach, ale do parlamentu wprowadzą wystarczającą liczbę deputowanych, którzy zadbają o ich interesy. W takim kraju jak Ukraina, gdzie nie ma demokratycznych reguł gry, w grę wchodzą pieniądze, a rząd zostanie sformowany przy wsparciu tak zwanych niezależnych kandydatów z okręgów jednomandatowych. W parlamencie powstanie koalicja, która zagwarantuje oligarchom rozwój ich firm. Pytanie, gdzie im będzie wygodniej: w Europie czy w Rosji? Ukraińscy oligarchowie żyją przeszłością i chcą utrzymać status quo – żyć jak w Europie, działać jak w Rosji. Ale nie da się naraz siedzieć na dwóch krzesłach. Oligarchowie będą musieli podjąć jakąś decyzję, chociaż oni sami są przekonani, że będą w stanie rozwijać interesy z Europą, nie będąc w Europie. Obecność kilku partii opozycyjnych w parlamencie jest oligarchom paradoksalnie na rękę. Opozycja będzie kontrolować władze, które usiłują ograniczyć ich pole działania. —not. ta.s.