Dwa tygodnie temu w Niemczech prezydent Ricardo Martinelli oświadczył, że Panama chce wprowadzić do swego obiegu pieniężnego także euro. Obecnie środkiem płatniczym w tym środkowoamerykańskim kraju jest dolar USA. – Mam pełne zaufanie do euro, do gospodarki niemieckiej i europejskiej – powiedział Martinelli po spotkaniu z kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Panamski przywódca zapraszał Niemców do inwestowania nad Kanałem Panamskim. – Mamy największą strefę wolnego handlu na świecie – przekonywał. Jego zdaniem panamskie porty mogą stać się bramą dla „niemieckiego przemysłu i handlu".
Rozwój gospodarczy Panamy nawet bez euro budzi zazdrość. Nad kanałem rosną w oczach luksusowe hotele i drapacze chmur, kwitnie rynek nieruchomości, trwa nieustanny ruch turystów i przedsiębiorców. W ostatnich latach wskaźnik rozwoju gospodarczego wynosił w Panamie średnio 8 proc. Zdaniem analityków siłą napędową wzrostu był kanał, nad którym 31 grudnia 1999 roku Panama przejęła od USA pełną władzę. Obecnie dochody z niego są inwestowane w kraju. Do Panamy ściągają też inwestorzy zagraniczni, których wabi strategiczne położenie kraju, sprzyjające warunki, przede wszystkim podatkowe, i ogromne wyzwania, takie jak poszerzanie kanału czy budowa metra w Panamie.
Właśnie ze strefą wolnocłową nad kanałem związana była inna koncepcja prezydenta. Chodziło o sprzedaż części państwowych gruntów położonych przy szlaku. Pomysł poparli parlamentarzyści. Zgoda Zgromadzenia Narodowego na sprzedaż ziemi w Wolnym Porcie Colon wywołała jednak kilkudniowe rozruchy w Colonie i w stołecznej Panamie. Zginęły co najmniej trzy osoby. Mieszkańcy i związkowcy obawiali się, że prywatyzacja spowoduje utratę pracy i zmniejszenie zarobków. W niedzielę na nadzwyczajnym posiedzeniu parlament odwołał ustawę.
Prezydent Martinelli za pośrednictwem Twittera powiadomił rodaków, że „skoro lud koloński nie chce, żeby grunty ZLC (Wolnej Strefy Colon) zostały sprzedane, sprzedaż zostanie odwołana".