Europa kocha Obamę. Według dorocznego badania trendów transatlantyckich organizowanego przez German Marshall Fund aż 75 procent Europejczyków chciałoby, aby obecny prezydent Stanów Zjednoczonych pozostał w Białym Domu na kolejną kadencję.
Poparcie dla niego było większe niż w USA również wówczas, gdy pytano o sposób prowadzenia przez niego polityki zagranicznej. Aż 71 proc. Europejczyków ocenia go pozytywnie, w porównaniu z zaledwie 54 proc. Amerykanów. Większość Europejczyków ciągle uważa USA za ważniejszego globalnego partnera niż Azję, a NATO jest dla nich pierwszym, najważniejszym gwarantem bezpieczeństwa.
Przeważają emocje
W sympatii do Obamy więcej jest jednak emocji niż racjonalnego oglądu sytuacji i tego, co z punktu widzenia Europy tak naprawdę jest korzystne.
– W amerykańskiej debacie publicznej Europa nie istnieje. A jak się pojawia, to tylko w związku z kryzysem gospodarczym i problemami, jakie może on kreować dla Amerykanów – mówi „Rz" Thomas Klau z European Council on Foreign Relations. Według niego uderzający był fakt, że w poświęconej polityce zagranicznej telewizyjnej debacie przedwyborczej obu kandydatów o Europie nawet nie wspomniano.
On sam widzi ogromną różnicę między Obamą a Romneyem. – To przepaść między wiedzą a ignorancją – przekonuje ekspert ECFR. Przyznaje jednak, że Mitt Romney to inteligentny biznesmen, który szybko edukowałby się w kolejnych, nieznanych mu wcześniej dziedzinach.