Wiklinowy fotel wyłożony kraciastym kocem. Dłonie oparte na lasce, na kolanach yorkshire terrier. Uwieczniony na zdjęciu elegancki starszy pan z siwą brodą wygląda jak typowy brytyjski emeryt. Rzeczywiście jest Brytyjczykiem. Jest również emerytem. Na pewno nie można jednak powiedzieć o nim, że jest typowy. Zdjęcie zostało bowiem zrobione nie w Londynie, ale w ogrodzie podmoskiewskiej daczy. A mężczyzna ma rangę pułkownika KGB.
To George Blake. Jeden z najsłynniejszych i najbardziej szkodliwych agentów sowieckich, którzy działali na Zachodzie podczas zimnej wojny. Brytyjski zdrajca, na którym do dzisiaj ciąży wyrok wieloletniego więzienia. Z okazji swoich 90. urodzin zgodził się na rzadki gest. Wpuścił na teren daczy fotografa i udzielił wywiadu „Rossijskoj Gaziecie".
Czyste sumienie
Blake nie ma żadnych wyrzutów sumienia. Nadal uważa się za rycerza słusznej sprawy. Tą sprawą była zaś globalna dominacja totalitarnego Związku Sowieckiego. – Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem – powiedział rosyjskim dziennikarzom. I opowiedział o swoim sielankowym życiu na rosyjskiej prowincji. Spacery z rosyjską żoną Idą, praca w ogrodzie, rosyjska telewizja, płyty Beatlesów.
W nowej ojczyźnie darzony jest olbrzymim szacunkiem. Jest na utrzymaniu i pod opieką rosyjskiego wywiadu. Kawaler Orderu Lenina, Orderu Czerwonego Sztandaru i Orderu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. W święta przypina je do tweedowej marynarki.
Takim świętem były jego 90. urodziny, które wypadały kilka dni temu. Z tej okazji otrzymał życzenia napisane przez samego prezydenta Władimira Putina. „Ma pan olbrzymi wkład do sprawy światowego pokoju. Należy pan do grupy silnych i dzielnych ludzi oraz wspaniałych profesjonalistów. Należy się panu olbrzymi szacunek. Wszystkiego najlepszego" – napisał Putin, który pięć lat temu odznaczył Blake'a rosyjskim orderem.