Komuniści rządzili z Partią Regionów przez ostatnie pięć lat. Po wyborach parlamentarnych 28 października, w których otrzymali lepszy niż poprzednio wynik (ponad 13 proc. głosów), ich pozycja powinna się wzmocnić. Ale tak się nie stało. Lider Partii Komunistycznej Petro Symonenko oskarżył Regiony o „brak programu działań" i stwierdził, że „żadnych sojuszy w parlamencie tworzyć nie będzie".
Partia Regionów rozmawia o utworzeniu większości z deputowanymi, którzy wygrali w jednomandatowych okręgach wyborczych. Lider tej frakcji w parlamencie Ołeksander Jefremow powiedział, że brakuje trzech głosów do niezbędnych 226 w 450-osobowej Radzie Najwyższej.
– Większość parlamentarna będzie niestabilna – mówi „Rz" Ihor Żdanow, szef Centrum Polityki Otwartej w Kijowie. – Komuniści tym razem stawiają większe żądania. Chcą preferencji i stanowisk. Przypomina, że przedstawiciel komunistów stracił niedawno stanowisko szefa ukraińskich służb celnych.
Żdanow nie podziela jednak opinii ekspertów, którzy dowodzą, że komuniści nie chcą wspierać Partii Regionów i prezydenta Wiktora Janukowycza z powodu niespełnionych obietnic wyborczych dotyczących np. Rosji, w tym nadania językowi rosyjskiemu statusu państwowego czy członkostwa Kijowa w strukturach integracyjnych autorstwa władz na Kremlu. – Ukraińscy komuniści nie są ideowi. Polityka prorosyjska nie jest powodem ich decyzji. Nie utworzą z Partią Regionów większości, ale mogą popierać ją w głosowaniach nad projektami ustaw – zaznacza Żdanow.
Być może komuniści obawiają się ekspansji nacjonalistycznej Swobody, którą nazywają faszystowską. Partia Regionów ogłosiła, że „każda formuła koalicji jest dopuszczalna", w tym z dotychczasową opozycją.