Tak czy owak Netanjahu

Po wtorkowych wyborach premier się zapewne nie zmieni. Ale rząd może być mniej prawicowy niż teraz.

Publikacja: 22.01.2013 00:46

Beniamin Netanjahu w przeddzień wyborów w Jerozolimie

Beniamin Netanjahu w przeddzień wyborów w Jerozolimie

Foto: PAP/EPA

Premier Beniamin Netanjahu może po wyborach porzucić swoich tradycyjnych koalicjantów, partie ultraortodoksyjnych Żydów i skrajnych nacjonalistów, spekulowała wczoraj część mediów izraelskich. Jeżeli tak się stanie, zamiast spodziewanego pogorszenia wizerunku Izraela za granicą, może dojść do jego polepszenia.

– Rzeczywiście istnieje taka obawa – potwierdził wczoraj spekulacje o porzuceniu ultraortodoksyjnych ugrupowań koalicyjnych rzecznik największego z nich, partii Szas.

Dodał jednak, że Szas od momentu powstania w 1984 roku była we wszystkich koalicjach, bo ma „silną pozycję polityczną" (w sumie ultra- ortodoksi mają zazwyczaj 15–20 miejsc w 120-mandatowym Knesecie, sama Szas miała w ostatnim – 10).

– Netanjahu nie zrezygnuje ze współpracy z najbliższymi sobie partiami prawicowymi i nacjonalistycznymi. Pewnie zaprosi też do współrządzenia kogoś z centrum czy lewicy. Ale to wszystko nie zadecyduje o tym, jak Izrael będzie postrzegany za granicą. To zależy od samego Beniamina Netanjahu, on może zmienić politykę Izraela. Mógł to zrobić i podczas zakończonej kadencji – powiedział „Rz" prof. Joram Peri, dyrektor Centrum Studiów Izraelskich na amerykańskim uniwersytecie Maryland.

W potrzasku

Pogorszenia wizerunku, a nawet międzynarodowej izolacji Izraela spodziewali się  wcześniej liderzy palestyńscy. Mówił o tym kilka dni przed wyborami jeden z nich, Nabil Szat, w rozmowie z włoską agencją prasową.

Wielką porażkę dyplomatyczną Izrael zaliczył dwa miesiące temu, gdy podczas głosowania w ONZ nad wnioskiem o przyznanie Palestynie statusu państwa poparło go tylko osiem państw. – Nawet bliscy sojusznicy winią Netanjahu za impas w procesie pokojowym – napisał wtedy „The Times of Israel".

Kluczową sprawą dla wizerunku jest sprawa osiedli żydowskich na Zachodnim Brzegu Jordanu, większej części przyszłego państwa palestyńskiego (druga to Strefa Gazy, gdzie osadników żydowskich nie ma od 2005 roku).

Netanjahu zapowiedział jednak przed wyborami, że nie ulegnie zagranicznym naciskom i jeżeli nadal będzie premierem, to nie pozwoli zlikwidować żadnego osiedla.

„Dni, kiedy izraelskie buldożery wyganiały Żydów z ich domów, mamy za sobą" – powiedział dziennikowi „Maariw", nawiązując właśnie do wycofania osadników z Gazy.Na razie osiedla na Zachodnim Brzegu nie tylko nie są likwidowane, ale planowane są nowe.

– Koalicja z nowymi partiami centrowymi, w tym ugrupowaniem byłej szefowej dyplomacji Cipi Liwni, pomogłaby Izraelowi na arenie międzynarodowej. Jeżeli Netanjahu zdecyduje się z kolei na koalicję z partią reprezentującą osadników z Zachodniego Brzegu, to Ameryka i Unia Europejska mogą go uznać za prowokatora – skomentował dla „Rz" Uri Huppert, lewicowy publicysta i adwokat z Jerozolimy.

Jak podkreśla, Netanjahu jest w potrzasku, bo dogadywanie się z centrum czy centrolewicą może się skończyć rozpadem partii premiera.

Dużo małych

Sondaże nie pozostawiały wątpliwości. Prawicowy Likud premiera Beniamina Netanjahu w sojuszu ze skrajnie nacjonalistycznym Naszym Domem Izraelem wygra dziś wybory. Ale nie zdobędzie tak wielu miejsc w Knesecie, jak się Netanjahu spodziewał, wchodząc w sojusz z przyciągającą głównie emigrantów z dawnego Związku Radzieckiego partią byłego szefa dyplomacji Awigdora Liebermana.

Z badań wynikało, że mandatów będzie 32–35 (na 120). Czyli nawet o 10 mniej niż obie partie miały dotychczas. Oznacza to, że Netanjahu będzie miał problem dobrze znany izraelskim premierom-elektom. Będzie musiał zadowolić kilku koalicjantów, by uzbierać większość w rozdrobnionym Knesecie (w tym, który skończył pracę, było aż 14 partii).

Na drugim miejscu w ostatnich sondażach była Partia Pracy (16–17 miejsc). Nastawiła się w kampanii przede wszystkim na walkę w sprawach ekonomiczno-społecznych. I teoretycznie miała rację, bo zgodnie z badaniami dziennika „Haarec" to one są najważniejsze dla wyborców. Ale nie widać tego w rankingach partii.

– Partia Pracy przyciągnęła nawet liderów ubiegłorocznych wielkich demonstracji przeciwko pogarszającym się warunkom życia. Ale okazało się, że to tak mocno nie działa na Izraelczyków. Bezpieczeństwo jest dla nich nadal sprawą numer jeden – powiedział Uri Huppert.

Na trzecie miejsce wysunął się mający dotychczas skromną reprezentację w Knesecie Żydowski Dom, ugrupowanie skrajnie nacjonalistyczne. Nie tylko wspiera osadnictwo, ale i otwarcie sprzeciwia się powstaniu państwa palestyńskiego. Skok w sondażach zawdzięcza swojemu szefowi Naftalemu Bennettowi, multimilionerowi, nawet przez przeciwników politycznych docenianemu za inteligencję i charyzmę.

Premier Beniamin Netanjahu może po wyborach porzucić swoich tradycyjnych koalicjantów, partie ultraortodoksyjnych Żydów i skrajnych nacjonalistów, spekulowała wczoraj część mediów izraelskich. Jeżeli tak się stanie, zamiast spodziewanego pogorszenia wizerunku Izraela za granicą, może dojść do jego polepszenia.

– Rzeczywiście istnieje taka obawa – potwierdził wczoraj spekulacje o porzuceniu ultraortodoksyjnych ugrupowań koalicyjnych rzecznik największego z nich, partii Szas.

Pozostało 91% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021