Atmosferę historycznego zbliżenia zepsuł wczoraj najważniejszy sunnicki duchowny, wielki szejk uniwersytetu al Azhar w Kairze. Zażądał od Ahmadineżada, by Iran przestał się wtrącać w sprawy sunnickiej monarchii w Bahrajnie (która stłumiła bunt szyickiej większości).
Prezydenci, Mohamed Mursi i Ahmadineżad, zaczęli od rozmów o Syrii, która będzie też głównym tematem szczytu Organizacji Współpracy Islamskiej, rozpoczynającego się w środę w Kairze. Na szczycie, jak pisała agencja Reuters, ma być przyjęta deklaracja wzywająca do rozmów między rewolucjonistami a członkami rządu, niesplamionymi krwią. Nie dotyczy to więc Baszara Asada, którego Iran był do tej pory bliskim sojusznikiem. Egipt wspiera opozycję.
Oba kraje, regionalne mocarstwa muzułmańskie, zajmowały przez ponad 30 lat również odmienne stanowisko wobec Zachodu. Szyicki Iran od rewolucji islamskiej w 1979 roku występował (i nadal występuje) w roli jego głównego wroga. A sunnicki Egipt był zachodnim sojusznikiem.
Sytuacja się zmieniła po rewolucji, która dwa lata obaliła Hosniego Mubaraka, a zwłaszcza gdy do władzy w jej wyniku doszli w Egipcie islamiści. Mursi zaraz po wyborze odwiedził w połowie zeszłego roku Iran, ale była to wizyta związana z udziałem w szczycie państw niezaangażowanych. Do dziś Iran i Egipt nie mają normalnych stosunków dyplomatycznych podtrzymywanych przez ambasady, lecz przez sekcje interesów.