Bez cięć nie będzie porozumienia

Szczyt UE. Od tych, którzy domagają się większej redukcji budżetu, oczekujemy jednak elastyczności – mówi Piotr Serafin.

Publikacja: 07.02.2013 01:17

Piotr Serafin tłumaczy, że nie tylko wysokość budżetu się liczy. Np. Francja chce wprowadzić wyśrubo

Piotr Serafin tłumaczy, że nie tylko wysokość budżetu się liczy. Np. Francja chce wprowadzić wyśrubowane normy ekologiczne przy wydawaniu funduszy w ramach polityki rolnej. – Niemcy się temu sprzeciwiają. My zgadzamy się tu z Niemcami - deklaruje minister

Foto: PAP, Radek Pietruszka Rad Radek Pietruszka

Oczekiwania przed tym szczytem, w porównaniu z listopadowym, wyglądają na mniejsze. Atmosfera nie jest tak napięta. Wtedy presja była większa, a szanse na porozumienie mniejsze, teraz jest odwrotnie. Dlaczego?

Piotr Serafin, sekretarz stanu w MSZ ds. europejskich: Ja akurat z tego się bardzo cieszę. Nie ma gwarancji sukcesu najbliższej Rady Europejskiej, bo jest kilka spraw, które muszą być wyjaśnione. Ale im mniejsza presja, tym mniej emocji, a to oznacza większą szansę na merytoryczną dyskusję.

W listopadzie napięcie budowali politycy. Premier Wielkiej Brytanii David Cameron mówił np., że nie będzie porozumienia, potem jego rzeczniczka mówiła, że może jednak będzie itd. Brak takich gier teraz oznacza, że szanse są większe?

To banał, ale trzeba pamiętać, że emocje czynią polityków zakładnikami wysokich oczekiwań. To dobrze, bo teraz musimy merytorycznie rozwiązać sporo naprawdę poważnych problemów. Im mniej emocji w tych negocjacjach, tym lepiej dla nas.

Przed poprzednim szczytem Donald Tusk odwiedził wiele najważniejszych stolic europejskich. Teraz tych spotkań było mniej. Nie odpuściliśmy sobie tego szczytu?

Jesteśmy w stałym kontakcie z Paryżem, Berlinem, Komisją Europejską, przewodniczącym Rady, partnerami z Grupy Wyszehradzkiej i krajami z grupy przyjaciół spójności. Rozmawiamy też z Parlamentem Europejskim. Jeszcze w ostatnich godzinach przed szczytem premier Tusk i telefonował, i spotykał się z najważniejszymi przywódcami UE.

Ale opozycja zarzuca, że rząd nie był zbyt aktywny. Zrobiliście wszystko, co się dało, by uzyskać porozumienie?

Zrobiliśmy. Przypomnę, że ten szczyt to druga połowa meczu, który zaczął się w listopadzie. Wtedy przerwano obrady, bo nie było zgody ani co do poziomu cięć, ani co do rozwikłania dylematu istnienia rabatów dla kilku krajów UE. Od listopada problematyka negocjacji budżetowych była obecna non stop zarówno podczas większości kuluarowych rozmów premiera Donalda Tuska, jak i jego współpracowników. Temat wracał w grudniu na szczycie UE i w zeszłym tygodniu podczas spotkania z prezydentem Francoisem Hollandem, i we wtorek podczas rozmowy z przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem wan Rompuyem.

Co zmieniło się od listopada, że dziś ma pan większe nadzieje na pomyślny przebieg tego szczytu?

Po pierwsze to, że Herman wan Rompuy wpisał do programu najbliższego szczytu sprawy budżetowe, pokazuje, że miał przekonanie, iż teraz szanse na porozumienie są większe. Przewodniczący potrzebował tego czasu, by dograć elementy, które budziły największe kontrowersje. I my uczestniczyliśmy cały czas w kuluarowych konsultacjach dotyczących uzgadniania tych stanowisk.

Co się zmieniło? W listopadzie nie było porozumienia co do głębszych cięć w całym budżecie. W ostatnich tygodniach nastąpiło zbliżenie stanowisk. Choć nie jesteśmy z tego zadowoleni, mamy świadomość, że porozumienie bez dalszych redukcji będzie niemożliwe. Ale oczekujemy kompromisu i gotowości tych, którzy dążą do głębszych cięć, by okazali się elastyczni.

Oczywiście nie mamy żadnej gwarancji, że dziś lub jutro dojdzie do porozumienia.

Powodem fiaska ostatniego szczytu była niechęć Berlina do izolowania Wielkiej Brytanii, która nie godziła się na porozumienie. Czy mamy sygnały, by stanowisko Londynu znacząco się zmieniło, szczególnie po słynnym wystąpieniu Davida Camerona zapowiadającym referendum nad wyjściem Wielkiej Brytanii z UE?

Mamy takie sygnały i mamy taką nadzieję. By mieć budżet, potrzebne jest porozumienie wszystkich krajów członkowskich. Wszystkich. A do tego potrzebna jest elastyczność i zdolność do kompromisów. Też u wszystkich – zarówno w Londynie, w Berlinie, jak i w Warszawie.

Być może fiasko szczytu w listopadzie było potrzebne, by zaangażować naszych brytyjskich partnerów do współpracy nad sensownym kompromisem.

Czego Polska najbardziej się obawia na tym szczycie?

Potrzebujemy racjonalnego podejścia do wysokości budżetu. To oznacza, że potrzeba skłonności do kompromisu ze strony tych, którzy chcą najgłębszych cięć, tych, którzy korzystają z rabatów i chcą z nich korzystać. Odpowiedzialność potrzebna jest też po stronie wszystkich beneficjentów europejskich, bo musimy mieć świadomość, że w trudnym czasie kryzysu budżet zamiast rosnąć maleje.

Część europosłów alarmuje, że nawet jeśli wynegocjujemy budżet, elementem negocjacji jest też sposób wydawania unijnych pieniędzy. We wtorek prezydent Francji proponował redefinicję polityki spójności czy polityki rolnej.

Środki z polityki spójności powinny być dostępne dla wszystkich państw członkowskich. Bo to polityka paneuropejska. Ale oczywiście intensywność wsparcia powinna być uzależniona od zamożności państw. Nie bałbym się, że ta zasada zostanie zakwestionowana przy stole negocjacyjnym.

Elementem negocjacji w polityce rolnej, oprócz wysokości, jest sposób jej wykorzystania. Liczę jednak na elastyczność w tej mierze i zrozumienie, że jeśli zmniejsza się budżet polityki rolnej, to nie powinno się wprowadzać utrudnień w dostępie do niego, na przykład poprzez wyśrubowane wymogi ekologiczne. Nie mam wątpliwości, że będzie to przedmiotem negocjacji. Francja chce „zazielenić" politykę rolną, Niemcy się temu sprzeciwiają. My zgadzamy się tu z Niemcami.

Fiasko ostatniego szczytu wynikało z tego, że Berlin wybrał Londyn, nie Warszawę. Jakie sygnały dziś płyną z Niemiec?

Mamy pełną wiedzę na temat stanowiska Niemiec, podobnie jak oni mają pełną wiedzę na temat naszego stanowiska. Fakt, że to przez kooperację Londynu i Berlina na szczycie w listopadzie nie doszło do porozumienia, sprawia, że na Niemcach spoczywa duża odpowiedzialność za porozumienie na tym szczycie. I odpowiedzialność do przekonywania naszych partnerów w Londynie do kompromisu, który jest całej Europie tak potrzebny Podejście Polski i Niemiec w wielu punktach jest zbieżne. Mam nadzieję, ten szczyt będzie miejscem poszukiwania kompromisu, a nie konfrontacji.

Oczekiwania przed tym szczytem, w porównaniu z listopadowym, wyglądają na mniejsze. Atmosfera nie jest tak napięta. Wtedy presja była większa, a szanse na porozumienie mniejsze, teraz jest odwrotnie. Dlaczego?

Piotr Serafin, sekretarz stanu w MSZ ds. europejskich: Ja akurat z tego się bardzo cieszę. Nie ma gwarancji sukcesu najbliższej Rady Europejskiej, bo jest kilka spraw, które muszą być wyjaśnione. Ale im mniejsza presja, tym mniej emocji, a to oznacza większą szansę na merytoryczną dyskusję.

Pozostało 92% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021