– Kiedy byłem tutaj ostatnim razem w listopadzie, propozycja budżetu była za wysoka. Jeśli nie zostanie obniżona – nie będzie porozumienia – powiedział David Cameron przed rozpoczęciem szczytu. Jednak skala cięć zaproponowana przez Van Rompuya była dla niego zbyt skromna. Na większą Van Rompuyowi trudno się było zdecydować, bo po drugiej stronie miał koalicję sprzeciwu budowaną przez prezydenta Francji, który pozyskał dla siebie m.in. Polskę, Włochy i Hiszpanię. W chwili zamykania tego wydania gazety, przed północą, nowa propozycja była właśnie finalizowana i przez kolejne godziny nocne miała być przedmiotem negocjacji.
Polska z tej wirtualnej propozycji Van Rompuya była zadowolona. Z nieoficjalnych informacji wynikało, że najważniejsze dla nas dziedziny – polityka spójności i rolnictwo – nie zostały naruszone. – Po spotkaniu premiera Tuska z premierem Van Rompuyem nie mamy powodów do niepokoju – usłyszeliśmy od polskiego dyplomaty. W propozycji zachowano uzgodnienia dotyczące polityki spójności, z której w listopadzie Polsce przypadało 72,4 mld euro. Z kolei w polityce rolnej Van Rompuy miał zaproponować nieznaczny wzrost w funduszu rozwoju obszarów wiejskich. To miało umożliwić przekazanie dodatkowych środków niektórym krajom (na przykład Francji) bez uszczerbku dla innych (w tym Polski). Jeśli propozycja ta zostałaby utrzymana, to Polska dostałaby ponad 30 mld euro na rolnictwo, czyli w sumie około 103 mld euro.
Tusk w ciągu dnia spotkał się też z francuskim prezydentem. – Ich stanowiska były zbieżne – mówi polski dyplomata. Obaj politycy zgodzili się, że należy chronić unijny budżet przed cięciami, bo ma on charakter prowzrostowy. Zarówno Tusk, jak i Hollande mieli zabiegać nie tylko o zachowanie poziomu wydatków na politykę spójności i rolnictwo z propozycji listopadowej, ale nawet o ich niewielki wzrost. Podobny był postulat szefów państw z grupy przyjaciół polityki spójności. Po 14 zebrali się oni w swoim gronie i uzgodnili, że jakiekolwiek prezenty w tych dwóch dziedzinach mogą zostać przydzielone bez uszczerbku dla innych. Jeśli więc np. Francja miałaby dostać więcej pieniędzy na rolnictwo, a Węgry na politykę spójności, to nie może się to odbyć kosztem Polski czy Słowacji. Obie rubryki powinny być wtedy proporcjonalnie zwiększone.
Kraje te uzgodniły też, że będą dodatkowo zabiegać o lepszą dostępność unijnych środków. W tym mieści się m.in. możliwość wykorzystywania unijnych funduszy na opłacenie podatku VAT przez samorządy. Bez tego musiałyby zwiększyć one swój udział w inwestycjach współfinansowanych z unijnych środków. Ponadto państwa te chciały większej elastyczności między 1. i 2. filarem wspólnej polityki rolnej, czyli między dotacjami bezpośrednimi a funduszem rozwoju obszarów wiejskich. Van Rompuy proponował 15 proc., kraje te postulowały 25 proc. dla tych państw, gdzie dotacje bezpośrednio są niższe od 90 proc. średniej unijnej. W praktyce oznaczałoby to, że polski rząd mógłby ¼ swojego funduszu rozwoju obszarów wiejskich przesunąć na dopłaty dla rolników.
Wszystkie te postulaty mają jednak rację bytu tylko w sytuacji, gdy propozycja Van Rompuya zostanie w większości zachowana. Przy cięciach rzędu 13–15 mld euro w porównaniu z projektem z listopada obrona pozycji Polski i innych beneficjentów polityki spójności i polityki rolnej jest możliwa. Przy głębszych cięciach, których żąda Cameron, konstrukcja zaczyna pękać. Według nieoficjalnych informacji o ile w żądaniach konkretnych kwot Cameron jest osamotniony (inni zadowolili się cięciami kilkunastu mld euro), to ma silne polityczne poparcie Angeli Merkel. Niemiecka kanclerz nie chce izolowania Wielkiej Brytanii, pokazała to już na szczycie w listopadzie. Dlatego aktywnie uczestniczyła wczoraj w spotkaniach, których celem było znalezienie kompromisu. Jak zwykle ostrożna, nie szafowała optymizmem. – Nie możemy powiedzieć, czy będzie porozumienie – powiedziała.
Dyplomaci ostrzegają też, że głębokie cięcia mogą znacznie utrudnić porozumienie z Parlamentem Europejskim. Po raz pierwszy również ta instytucja musi wyrazić zgodę na wieloletni budżet UE. Nastroje w PE są bardziej radykalne i szefowie rządów muszą brać to pod uwagę, konstruując kompromis. – Przy negocjowaniu poprzedniego budżetu wystarczyły dwa przystanki – dwa szczyty UE. Teraz potrzebna jest jeszcze zgoda eurodeputowanych, którzy są coraz mniej zadowoleni z kolejnych cięć – mówił Janusz Lewandowski, unijny komisarz ds. budżetu. Według niego obecny szczyt to najlepsza okazja do osiągnięcia porozumienia. Potem będzie ono znacznie utrudnione zbliżającymi się wyborami w Niemczech. Każdy kolejny miesiąc opóźnienia wydłuża też prace nad szczegółowymi regulacjami dotyczącymi wydawania pieniędzy. A bez nich nowy budżet nie może być realizowany.