Jak napisał portal indyjskiej gazety angielskojęzycznej „DNA", na komisariacie zajmuje się nią cały zespół policjantek. Polka groziła, że popełni samobójstwo. Jest z nią malutka, niespełna dwuletnia córka, urodzona w Indiach.
35-letnia Polka („Hindustan Times" podaje jej nazwisko, ale ograniczmy się do imienia i pierwszej litery nazwiska Joanna K.) przyjechała do Indii w 2008 roku z sześciomiesięczną wizą turystyczną, której nie przedłużyła. Uważa się za krysznaitkę. Przebywała w różnych świątyniach krysznaickich., aż trafiła do świątyni Międzynarodowego Towarzystwa Świadomości Kryszny (ISKCON) w Juhu na przedmieściach Bombaju. Szef tej świątyni, Brajhari Das, powiedział „DNA", że po raz pierwszy zobaczył ją 9 kwietnia, była ubrana w tradycyjny strój. Prosiła o pieniądze. Weszła na teren świątyni i odmówiła jej opuszczenia.
- Nie możemy tu trzymać cudzoziemców bez dokumentów i wizy, nawet jeżeli są wyznawcami Boga Kryszny – powiedział. To w jego obecności groziła już samobójstwem. Brajhari Das zawiadomił policję i od tej pory ona ma problemy.
Joanna K. domaga się indyjskiego obywatelstwa dla siebie i dla córki. Jak wyjaśniła mediom, córka pochodzi z jej małżeństwa zawartego w Indiach z Polakiem, z którym nie utrzymuje już kontaktów.
Policja poinformowała o sprawie polski konsulat. „Trwa proces jej deportacji" - powiedział lokalny komisarz gazecie „Hindustan Times".