MSZ Gruzji protestuje przeciwko wizycie Putina w Abchazji, którą rosyjski prezydent odwiedził w niedzielę. Pojechał do miejscowości Picunda. W ramach wizyty Putin spotkał się z prezydentem tej nieuznawanej republiki, Aleksandrem Ankwabem. Okazją była piąta rocznicy uznania niepodległości Abchazji przez Federację Rosyjską. W Tbilisi wizytę określono jako „kolejną próbę zamachu na niepodległość Gruzji".
Minister Spraw Zagranicznych Gruzji Maja Pandżykidze poinformowała dziennikarzy, że odpowiedni protest został przekazany Rosji przez ambasadę Szwajcarii. W związku z tym, że Gruzja zerwała stosunki dyplomatyczne z Rosją, funkcje pośrednika pełnią placówki dyplomatyczne Szwajcarii w Tbilisi i Moskwie.
To nie był pierwszy protest Gruzji, wywołany wizytami przedstawicieli władz rosyjskich w Abchazji i Południowej Osetii. W 2011 roku MSZ Gruzji oskarżył byłego ministra spraw wewnętrznych Rosji Anatolija Serdiukowa, który przebywał w stolicy Abchazji Suchumi. Natomiast w 2012 roku negatywną reakcję gruzińskich władz wywołała wizyta Miedwiediewa w Cchinwali, gdzie w 2008 roku doszło do starć gruzińskich wojsk z rosyjskimi.
Tbilisi tereny Abchazji uważa za swoje. Według prawa gruzińskiego wjazd na teren Abchazji, bez odpowiedniego zezwolenia jest zabroniony. W związku z tym, że gruzińskie wojska nie kontrolują tego terenu, prawo to ma charakter raczej formalny.
– Gruzja nie będzie prowadziła negocjacji z separatystami z Abchazji i Osetii Południowej – mówi Maja Pandżykidze, a pisze o tym trend.az. Według Pandżykidze rosyjskie władze źle zinterpretowały słowa Bidzina Iwaniszwili'ego (premier Gruzji od 2012 roku), który mówił o naprawieniu stosunków z Rosją. Pandżykidze uważa, że niezależnie od sytuacji politycznej w regionie postawa Gruzji się nie zmienia.