Bojownicy czy terroryści

Są śmiertelnymi wrogami reżimu, ale przerażają także Zachód. Kim są syryjscy dżihadyści?

Publikacja: 14.09.2013 02:00

Bojownicy czy terroryści

Foto: ROL

Nagranie pochodzi z czerwca 2011 r. Widać na nim tłum protestujących na głównym placu w mieście Homs. Ludzie trzymający w rękach gałązki oliwne wykrzykują antyreżimowe hasła. Dalej jest jak na setkach innych nagrań z syryjskich demonstracji: strzały, krzyk, panika, trupy.

Powodem, dla którego właśnie to wideo zasługuje na uwagę, jest jeden z uczestników demonstracji. Stoi na czele tłumu. To Chalid al-Hamad. Dwa lata po tamtej manifestacji świat oglądał go na zupełnie innym nagraniu, gdy przy aplauzie innych rebeliantów z ciała zabitego syryjskiego żołnierza wyrżnął kawałek serca i go zjadł. Niedługo potem prezydent Władimir Putin, podczas szczytu G8, patrząc na zachodnich polityków, mówił: „Ci ludzie tak po prostu nie zabijają swoich wrogów, ale przy widzach, w świetle kamer jedzą ich wnętrzności. Czy naprawdę chcecie... wysłać im broń?”.

Choć Zachód i Rosja w sprawie syryjskiej wojny domowej stoją po przeciwnych stronach, prezydent Putin doskonale wyraził obawy Londynu, Waszyngtonu czy Paryża dotyczące tamtejszych powstańców, oskarżanych o fundamentalizm, terroryzm i zbrodnie wojenne. To właśnie z ich powodu wiele państw wstrzymało się lub otwarcie sprzeciwiło najpierw dozbrajaniu rebelii, a ostatnio interwencji przeciwko reżimowi Baszara al-Asada.

Kim tak naprawdę są śmiertelni wrogowie reżimu w Damaszku, którzy napawają przerażeniem także resztę świata?

Odstek wojowników

Zaraz po pojawieniu się informacji, że Waszyngton szykuje się do interwencji w Syrii, wśród dżihadystów wybuchła panika. Na ich forach internetowych pojawiły się wpisy, że dowódcy polowi jak najszybciej powinni poprzenosić sztaby i nie wolno im podróżować w łatwych do namierzenia konwojach. „Zabierzcie swoim ludziom telefony komórkowe, w szczególności dowódcy niech trzymają się od nich z daleka” – radzi autor jednego z postów na forum grupy Fatah al-Islam.

Regularnie powtarzają się wpisy, że USA, wymierzając sprawiedliwość reżimowi za atak chemiczny pod Damaszkiem, nie omieszkają posłać kilku rakiet także w kierunku baz organizacji, które uznają za terrorystyczne. „Ameryka zniszczyła dżihadystów w Afganistanie i Iraku, bo nie byli przygotowani [na atak – red.]”, więc „wojownicy świętej wojny w Syrii nie powinni popełnić tego samego grzechu zaniedbania” – napisano na forum.

Z opracowań brytyjskiej IHS Jane’s Intelligence wynika, że dwie najbardziej znane z walczących z reżimem organizacje dżihadystów – Front an-Nusra oraz Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie – liczą łącznie około 12 tys. bojowników. To mniej więcej 10 proc. całej syryjskiej partyzantki. Podobne dane podał w tym tygodniu sekretarz stanu USA.

O Islamskim Państwie, uważanym za filię Al-Kaidy w regionie, stało się głośno po jej spektakularnych sukcesach w Latakii, długo uważanej za twierdzę klanu prezydenta al-Asada. Organizację, werbującą w swe szeregi wielu cudzoziemców, Syryjczycy znają głównie z brutalności, nie tylko podczas walk z reżimową armią, ale także wobec cywilów i opozycyjnej laickiej Wolnej Armii Syryjskiej.

Front an-Nusra, także sprzymierzony z Al-Kaidą, ma na koncie więcej zwycięstw, ale zamiast walczyć z Wolną Armią, początkowo zwerbował z jej szeregów wielu bojowników, m.in. dzięki uzbrojeniu, którego popieranej przez Zachód partyzantce niemal bezustannie brakuje.

Rywale w dżihadzie

An-Nusra, w przeciwieństwie do Państwa Islamskiego, znana jest z tego, że od cywilów trzyma się z daleka. Organizacja odpowiada m.in. za niedawny szturm na chrześcijańskie miasto Malula. Gdy do niego doszło, pojawiły się obawy, że dojdzie do ataków na ludność cywilną. Mieszkańcy – w tym pozostałe w Maluli zakonnice – stanowczo temu zaprzeczają. Twierdzą, że najwięcej ofiar pochłonęły... ataki armii, która miała „wyzwolić” miasto z rąk partyzantów. Na miejscu nie ma niezależnych reporterów, ale słowa świadków pokrywają się z zamieszczanymi w sieci nagraniami.

W kwietniu Islamskie Państwo próbowało wchłonąć Front an-Nusra, ale plan spełzł na niczym, bo między dowódcami doszło do sporu o to, czy po zwycięstwie nad reżimem islamski kalifat ma powstawać od razu w całym regionie czy na razie tylko w Syrii, oraz o to, kto po zjednoczeniu w nowej organizacji będzie najważniejszy.

Ludożerca Chalid

„Wy, psy, żołnierze Baszara, będziemy jeść wasze serca i wątroby. Klnę się na Boga!” – mówił, stojąc nad ciałem żołnierza, Chalid al-Hamad. W rozmowie z korespondentem BBC kilka miesięcy później oświadczył, że nie pamięta, czy rzeczywiście zjadł kawałek serca zabitego. – Musimy przerażać wrogów, upokarzać ich, tak jak oni czynili to z nami – mówił Chalid. Przyjął imię Abu Sakkar, gdy półtora roku temu stanął na czele Samodzielnej Brygady Omara al-Faruka.

– Ten gość [zabity żołnierz – red.] miał w swoim telefonie nagranie. Widać było na nim, jak gwałci matkę i jej dwie córki. Rozbierał je, gdy klnąc się na Boga, błagały, by przestał. Na koniec zarżnął je... Co ty byś zrobił? Postaw się w mojej sytuacji. Zabrali mego ojca i matkę, znęcali się nad nimi. Zarżnęli mojego brata, zabili wuja i ciotkę. Wymordowali moich sąsiadów – opowiadał. Ma 27 lat i pochodzi z Baba Amr, dzielnicy w mieście Homs, która za sprzyjanie opozycji została praktycznie zrównana z ziemią. Przed rozpoczęciem rewolucji pracował na budowie. Podczas jednej z pierwszych antyrządowych demonstracji wiosną 2011 r. snajperzy otworzyli ogień do nieuzbrojonych cywilów. Widział, jak ginie jego brat, gdy stara się pomóc rannej kobiecie i jej dziecku.

Kilka tygodni później Chalid wstąpił do powstającej właśnie Wolnej Armii. Chciał ochraniać uczestników demonstracji. Funkcjonariusze służby bezpieczeństwa wydzwaniali do niego, by słuchał, jak się znęcają nad jego rodzicami. Oboje nie żyją.

Anioł śmierci

W lutym 2012 r., gdy syryjska armia prowadziła pacyfikację Baba Amr, Chalid stał już na czele swojej samodzielnej brygady i – jak mówi – bronił rodzinnego miasta.

Czy członkowie dowodzonej przez kanibala Chalida grupy to rzeczywiście islamscy fanatycy? Były oficer amerykańskiego wywiadu Jeffrey White, obecnie ekspert waszyngtońskiego Instytutu Polityki Bliskowschodniej, w opracowaniu na ten temat stwierdza, że wyglądają, jakby nimi byli, ale raczej nie są. Zgadza się z tą opinią Joseph Holliday z Instytutu Studiów nad Wojną. Po analizie nagrań (brygada prowadziła własną stronę internetową oraz niemal co dzień przez wiele miesięcy zamieszczała nagrania i posty na Facebooku) obaj eksperci uznali, że choć członkowie grupy noszą czarne opaski i długie brody, jak czynią to islamscy radykałowie, raczej należy ich uznać za „umiarkowanych”. Zastrzegają jednak, że nie jest jasne, czy podczas nagrań bojownicy nie ukrywali prawdziwych poglądów, np. po to, by nie narazić się donatorom z zagranicy.

Zaraz po ujawnieniu nagrania, na którym widać Chalida, jak profanuje ciało żołnierza, Wolna Armia Syryjska zadeklarowała, że odpowie on za swoje czyny. Kilka miesięcy później jej dowodzący, gen. Salim Idris, pytany, dlaczego rebeliant nie został aresztowany, odpowiedział: – Potępiamy to, co zrobił, ale dlaczego nasi zachodni przyjaciele koncentrują się właśnie na tym, gdy w Syrii giną tysiące ludzi? Jesteśmy rewolucjonistami, a nie regularną armią. Gdybyśmy nią byli, zapewne Abu Sakkar zostałby wydalony, ale on dowodzi własnym batalionem, który sam utrzymuje. Czy Zachód naprawdę oczekuje, że będę walczył z Abu Sakkarem i zmuszę go, by zrezygnował z rewolucji? Proszę o trochę wyrozumiałości...

Korespondent „The Independent” Kim Sengupta, który z brygadą Chalida spędził kilka tygodni, twierdzi, że w rodzinnym mieście uważano go za bohatera. Wysłannik BBC Paul Wood, który widział go znacznie później, tak o nim napisał: „Jest na przemian zakłopotany, zdenerwowany, zły i rozgoryczony. Na koniec wywiadu mówi, że jest «aniołem śmierci», który przychodzi, by zabić wroga [...] Możliwe, że od początku miał zaburzenia psychiczne. A może to wojna uczyniła go takim. Wojna niszczy ludzi i w Syrii nie dzieje się inaczej. Dokładnie jak napisał W.H. Auden «którym zło uczyniono, zło oddadzą w zamian»”.

Statystyka wojny

Kilka dni temu Komisja ONZ ds. Badania Zbrodni Wojennych opublikowała raport, z którego wynika, że w Syrii okrucieństw dopuszczają się obie strony konfliktu. Siły reżimu m.in. masakrują cywilów i bombardują szpitale, walcząc o odzyskanie terenów opanowanych przez rebeliantów. Siły opozycji – jak wskazano w raporcie – dokonują egzekucji, biorą zakładników i ostrzeliwują dzielnice mieszkaniowe. Komisja ustaliła również, że w ciągu minionego półtora roku siły reżimowe dokonały co najmniej ośmiu masakr, rebelianci jednej. W każdym z tych przypadków „zamierzonych masowych zabójstw tożsamość sprawców” została potwierdzona zgodnie ze standardami gromadzenia materiału dowodowego przyjętymi przez komisję. Czworo niezależnych ekspertów komisji bada też kolejne dziewięć masowych zabójstw dokonanych od marca, ale tożsamości sprawców jak dotąd nie udało się ustalić.

Na jednym z ostatnich nagrań, na jakich widać kanibala Chalida, ma on na sobie czysty i wyprasowany mundur. Pali papierosa. Mówi, że jest gotów stanąć przed sądem, ale wyłącznie wtedy, gdy stanie przed nim również prezydent Baszar al-Asad. Wkrótce po tym, jak nagranie to umieszczono na YouTubie, profile Brygady Omara al-Faruka zniknęły z mediów społecznościowych.

Największą syryjską organizacją walczącą z reżimem jest laicka Wolna Armia Syryjska. W jej szeregach walczy przeszło 80 tys. Syryjczyków. Podczas trwającej od przeszło dwóch i pół roku wojny domowej w Syrii zginęło ponad 120 tys. ludzi.

Nagranie pochodzi z czerwca 2011 r. Widać na nim tłum protestujących na głównym placu w mieście Homs. Ludzie trzymający w rękach gałązki oliwne wykrzykują antyreżimowe hasła. Dalej jest jak na setkach innych nagrań z syryjskich demonstracji: strzały, krzyk, panika, trupy.

Powodem, dla którego właśnie to wideo zasługuje na uwagę, jest jeden z uczestników demonstracji. Stoi na czele tłumu. To Chalid al-Hamad. Dwa lata po tamtej manifestacji świat oglądał go na zupełnie innym nagraniu, gdy przy aplauzie innych rebeliantów z ciała zabitego syryjskiego żołnierza wyrżnął kawałek serca i go zjadł. Niedługo potem prezydent Władimir Putin, podczas szczytu G8, patrząc na zachodnich polityków, mówił: „Ci ludzie tak po prostu nie zabijają swoich wrogów, ale przy widzach, w świetle kamer jedzą ich wnętrzności. Czy naprawdę chcecie... wysłać im broń?”.

Pozostało 91% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019