Białoruskie wojsko w tragicznym stanie

Mieszkańcy Grodna, zmobilizowani z powodu białorusko-rosyjskich manewrów wojskowych, opowiadają na lokalnym forum internetowym o tragicznych warunkach, które panują w wojsku.

Aktualizacja: 07.10.2013 18:33 Publikacja: 07.10.2013 18:00

Białoruskie wojsko w tragicznym stanie

Foto: AFP

Manewry wojskowe „Zapad 2013" zostały przedstawione w białoruskiej i rosyjskiej prasie jako „główne militarne osiągnięcie ostatnich lat" Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Białoruska telewizja dumnie pokazywała prezydenta Aleksandra Łukaszenkę z młodszym synem Mikołajem, którzy w towarzystwie Władymira Putina, pilnie przyglądali się rosyjskim czołgom.

Pominięto natomiast drugą stronę medalu, czyli stan białoruskiego wojska – brak pitnej wody, stare używane mundury i dziurawe namioty. Na forum grodno.net piszą o tym rezerwiści z Grodna, którzy zostali zmobilizowani na białorusko-rosyjskie manewry.

Ogólnokrajowa mobilizacja

Białoruskie komendy wojskowe zaczęły mobilizację rezerwistów jeszcze w czerwcu. Zgodnie z białoruskim ustawodawstwem, obywatel podlegający mobilizacji powinien dostać odpowiednie zawiadomienie za pośrednictwem poczty i osobiście je podpisać. Jednak tym razem zawiadomienia o „ogólnokrajowej mobilizacji" skierowywane zostały do działów kadr na miejscach pracy rezerwistów.  Nie było więc szansy na uniknięcie mobilizacji. Każdy musiał oddać dług ojczyźnie. Nawet ten, kto jest jedynym żywicielem rodziny, w tym sześcioletniego dziecka.

W takiej sytuacji znalazł się użytkownik forum, piszący pod pseudonimem „Fanat".  - W komendzie wojskowej powiedziałem, że mam na utrzymaniu dziecko, jednak komisarza to nie wzruszyło – pisze anonimowy rezerwista. – Major w komisariacie odparł, że też ma syna i jemu to nie przeszkadza służyć w wojsku – opowiadał użytkownik „Fanat". „Pan odpocznie od rodziny, a rodzina trochę potęskni" – usłyszał „Fanat" od majora.

Rodzina rzeczywiście tęskniła. Całe 25 dni na poligonach pod Grodnem żołnierze odbyli bez prawa spotkania z bliskimi – pisze rezerwista.

Kolejnym etapem było zebranie w budynku Handlowego Technikum, gdzie wszyscy zostali podzieleni na brygady. W tym czasie odbywało się badanie medyczne poborowych. – Lekarz spojrzał na pępek, po czym wszystkim wpisywał na karcie „zdrowy" – informuje portal s13.ru. Chwile później przyjechały autobusy, którzy dostarczyły wszystkich „żołnierzy" na miejsce dyslokacji.

Bez wody i z dziurawym namiotem

O tragicznej sytuacji w białoruskim wojsku wielokrotnie mówili już białoruscy „polityczni poborowi'. Na podstawie historii jednego z nich, w Polsce powstał film fabularny „Żywie Biełaruś". Film wywołał ostrą dyskusję wśród białoruskich wojskowych, zarzucających autorom filmu „zniekształcanie rzeczywistości".

- Białoruskie wojsko nie jest białoruskie. Nie bronimy siebie tylko Rosji. We wszystkich jednostkach język rosyjski. Klamry z sierpem i młotem, na czapce i mundurze – czerwone gwiazdy. Codziennie nas szykowano do wojny z NATO i Polską" – mówi "Rz" Franciszak Wiaczorka, białoruski działacz społeczny i polityczny. To między innymi jego historia stała się inspiracją do  scenariuszu filmu „Żywie Biełaruś".

Tymczasem o białoruskiej „wojskowej rzeczywistości" opowiadają też ci, którzy bezpośrednio wzięli udział w największym militarnym przedsięwzięciu ostatnich lat jakim były manewry „Zapad 2013".

– Podczas gdy Rosjanie mieli cały komplet wyposażenia: nowe jednakowe mundury, kamizelki taktyczne, nowoczesne kaski wojskowe; Białoruscy rezerwiści zostali ubrani w mundury z czasów sowieckich z sierpem i młotem. Musieliśmy wymieniać się spodniami i koszulami, żeby dobrać właściwy rozmiar -  cytuje anonimowe źródło białoruska niezależna gazeta Nasza Niwa.

W białoruskiej przestrzeni internetowej pojawiły się też zdjęcia, na których widnieją stare poszarpane ubrania, dziurawe namioty i wątpliwej jakości jedzenie. Autor zdjęć ze zrozumiałych powodów nie podał swojej tożsamości. Kryjąc się pod pseudonimem Fanat podał natomiast detale dot. warunków, w których jak twierdzi przebywał przez 25 dni.

- Pierwszego dnia zostaliśmy bez pitnej wody. Czekaliśmy na obiad do 14.00 by dostać kubek herbaty. Gdy zapytaliśmy naszego dowódcę  kiedy będzie woda, zawołał przełożonego i przeklinając rozkazał wyjaśnić to pytanie. Jednak woda pojawiła się dopiero wieczorem. – Gdy zaczął się deszcz, dziurawe namioty pokryły się grzybem. Musieliśmy ciągle podkładać do przenośnego piecyka, żeby wysuszyć ubranie – pisze „Fanat". Jego zdaniem, oficerowie nie zwracali uwagi na panujące warunki. – To odzwierciedla stosunek białoruskiego wojska do swoich żołnierzy – dodaje rezerwista.

Pod pilnym okiem służb

Swoimi przeżyciami podzielił się jeszcze jeden użytkownik grodzieńskiego forum. Szczególnie interesujący jest opis ostatniego dnia manewrów „Zapad 2013".

– Podczas podsumowującej wizyty prezydentów Białorusi i Rosji szósta brygada artylerii zademonstrowała swoje zdolności. Wszystkie cele domniemanych przeciwników zostały porażone. Inaczej być nie mogło. Armaty były przywiązane łańcuchami, tak żeby przez przypadek nie zostały skierowane w „nieodpowiednią stronę". Tymczasem przy każdej jednostce artylerii znajdował się funkcjonariusz służb specjalnych, który nadzorował cały proces – pisze Nasza Niwa, opierając się na anonimowego użytkownika forum.

Obecność funkcjonariuszy białoruskiego KGB podczas manewrów, nawołuje do wydarzeń z czasów drugiej wojny światowej, gdy NKWD obserwowało sowieckich żołnierzy walczących z faszystami. Warunki w sowieckim wojsku (m.in. brak amunicji, wyżywienia) powodowały masowe ucieczki z pola walki.  Nie było to jednak takie proste. Cofający się żołnierze byli bowiem rozstrzeliwani przez funkcjonariuszy NKWD.

Niezależnie od tego, że od tamtych wydarzeń minęło ponad siedemdziesiąt lat, brak zaufania do własnych żołnierzy nadal pozostał. Przywiązywanie łańcuchami armat i obstawianie żołnierzy służbami jest niczym innym jak paranoją władz, która boi się, że podczas ćwiczeń jeden ze zdrajców skieruje armatę w ich kierunku. Ciekawie czy żołnierze zdążyliby odwiązać armaty w przypadku realnego zagrożenia?

W okresie od 20 do 26 września na poligonach Białorusi i Rosji odbyły się największe od kilku lat ćwiczenia wojskowe pod kryptonimem „Zapad 2013".  Wzięło w nich udział 13 tys. żołnierzy (w tym 2,5 tys. Rosjan), 70 czołgów, ponad 60 samolotów i śmigłowców oraz białoruskie samoloty bezzałogowe, oddziały rakietowe i artyleria.  Armie Białorusi i Rosji przećwiczyły m.in. obronę granicy przed inwazją, poszukiwanie i likwidację grup dywersyjnych, utrzymanie stanu wyjątkowego w rejonie przygranicznym, a także obronę przeciwlotniczą punktów dowodzenia oraz ważnych obiektów wojskowych.

Manewry wojskowe „Zapad 2013" zostały przedstawione w białoruskiej i rosyjskiej prasie jako „główne militarne osiągnięcie ostatnich lat" Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Białoruska telewizja dumnie pokazywała prezydenta Aleksandra Łukaszenkę z młodszym synem Mikołajem, którzy w towarzystwie Władymira Putina, pilnie przyglądali się rosyjskim czołgom.

Pominięto natomiast drugą stronę medalu, czyli stan białoruskiego wojska – brak pitnej wody, stare używane mundury i dziurawe namioty. Na forum grodno.net piszą o tym rezerwiści z Grodna, którzy zostali zmobilizowani na białorusko-rosyjskie manewry.

Pozostało 91% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020