Rosyjski prezydent zażądał także "ukarania winnych" tego "poważnego naruszenia konwencji wiedeńskiej" i zapowiedział, że Moskwa będzie się bacznie przyglądała poczynaniom Holendrów w tej sprawie.
Chodzi o wydarzenie z nocy na 6 października, kiedy w domu radcy-ministra ambasady Federacji Rosyjskiej w Hadze, Dmitrija Borodina, pojawili się policjanci. Według jego zeznań, przytaczanych przez rosyjskie media, nawet się nie wylegitymowali, a potem go zaatakowali, dostał cios pałką w głowę. Nie interesowało ich, gdy wspominał o chroniącym go przed wtargnięciem policjantów do domu immunitetem dyplomatycznym. Ostatecznie Borodin wylądował na komisariacie, skąd odebrał go inny pracownik ambasady. Nie usłyszeli słów przeprosin.
Policja prawdopodobnie została wezwana przez sąsiadów, zaniepokojonych złym traktowaniem dzieci w domu dyplomaty. Borodin ma czteroletnią córkę i dwuletniego syna.
Stosunki obu krajów są ostatnio chłodne.
Holandia jest szczególnie zaangażowana w walkę o uwolnienia aktywistów ekologicznej ogranizacji Greenpeace. W połowie września zatrzymano ich w Rosji wraz ze statkiem "Arctic Sunrise", gdy usiłowali przeprowadzić akcję protestacyjną na platformie wiertniczej Gazpromu. Rosyjski komitet śledczy zarzucił im piractwo, za co grozi nawet 15 lat kolonii karnej.