Obawiam się dnia, który mam nadzieję nigdy nie nadejdzie, gdy Wielka Brytania nie będzie członkiem UE i spoglądając w przeszłość będziemy żałować, że nie zrobiliśmy więcej - mówił dzisiaj Nick Clegg szef ugrupowania Liberalnych Demokratów na spotkaniu z przedstawicielami biznesu zorganizowanym w londyńskiej siedzibie szwajcarskiej firmy Buhler Group. Nie po raz pierwszy partner w koalicyjnym rządzie Davida Camerona przywoływał cały zestaw argumentów i retorycznych figur w obronie status quo czyli pozostania Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.
Zaskoczył jednak wszystkich stwierdzeniem , że referendum w sprawie dalszej przynależności Wielkiej Brytanii jest nieuniknione. Jego zdaniem musi się odbyć przed wszelkimi dalszymi zmianami zasad funkcjonowania Unii. Miał na myśli unię bankową oraz inne pomysły zacieśnienia współpracy w gronie państw strefy euro. W Londynie panuje pełna zgoda , że wszelkie zamierzenia dalszego pogłębienia integracji europejskiej powoduje, że rośnie liczba eurosceptyków w Wielkiej Brytanii. Jako,że premier Cameron zapowiedział referendum na 2017 rok nie należy się spodziewać aby odbyło się szybciej jak zdaje się sugerować Clegg.
Oświadczenie Clegga może mieć może odwrotne skutki od zamierzonych - tłumaczy „Rz" Simon Tilford z londyńskiego think tanku z Center for European Reform. Jego zdaniem jeżeli w 2015 roku zwycięstwo odniesie Partia Pracy i utworzy rząd koalicyjny z ugrupowaniem Nicka Clegga , co bardzo prawdopodobne , trudniej będzie o pozytywny wynik referendów w znaczeniu decyzji o pozostaniu Wielkiej Brytanii w UE. Zdaniem Tilforda po porażce wyborczej konserwatyści już bez przywództwa Camerona zradykalizują swe żądania wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii i wraz ze zwolennikami partii niepodległościowej mogą uzyskać w referendum większość.