Najnowszą taktyką stosowaną przez jednostki chińskiej marynarki wojennej jest zmuszanie okrętów „konkurencyjnych" do zmiany kursu lub wycofania się ze spornego obszaru poprzez symulowanie zderzenia. Okręt kieruje się na jednostkę przeciwnika ignorując wszelkie ostrzeżenia i wezwania do wycofania się. Chcąc uniknąć zderzenia „przeciwnik" musi gwałtownie zmienić położenie.
Zachowania takie odnotowali już kilkanaście razy kapitanowie okrętów amerykańskich i japońskich, co świadczy o celowej taktyce, a nie o przypadkowych sytuacjach. W grudniu amerykański krążownik USS Cowpens musiał ustąpić „taranującemu" go okrętowi chińskiemu. Grupa chińskich okrętów wtargnęła też na wody japońskie wokół wysp Takeshima, ignorując ostrzeżenia.
W styczniu chińskie okręty patrolowe zaczęły legitymować i spisywać dane wietnamskich rybaków na wodach międzynarodowych (ale jednostronnie uznanych przez Chiny za własną strefę ekonomiczną) ostrzegając ich, że w przypadku „recydywy" trafią do chińskiego aresztu.
W ubiegłym tygodniu trzy chińskie okręty zakotwiczyły na rafie leżącej na wodach spornych z Malezją. Przeprowadzono na nich uroczystość przysięgi marynarzy, którzy złożyli ślubowanie „obrony obszaru ojczyzny". Wszystko to w odległości 50 mil morskich od wybrzeży Malezji.
Na razie prowokacje chińskie nie doprowadziły do poważniejszej kolizji, choć w kilku przypadkach nagrania załóg pokazują, że niewiele do tego brakowało. Prof. Carlyle Thayer z ustralijskiej Akademii Sił Zbrojnych zaproponował nawet termin „wojna prawna" na opis taktyki Pekinu. Chińscy kapitanowie podejmują swoje agresywne działania wiedząc, że przeciwnicy nie zdecydują się na otwarcie ognia i ryzyko otwartego konfliktu.