Jest tak wielki, że paraliżuje życie mieszkańców miast. Piloci muszą przez niego uczyć się lądować całkowicie po omacku. Widać go z kosmosu, przenosi się przez ocean, no i jeszcze nie można było przez niego strzelać z ogni sztucznych podczas Nowego Roku. To smog, chiński smog.
Według chińskiej legendy dawno, dawno temu wielki władca zapragnął poznać 12 najciekawszych zwierząt. Jak to z wielkimi władcami bywa, ten akurat na ziemi nigdy nie był, ale za to jego majestat przyćmiewał wszystko dookoła. Zwierzaki spieszyły co sił na spotkanie, ale ich droga wyglądała za każdym razem inaczej. Trzeba było przekroczyć rwącą rzekę, niektóre zwierzęta były małe, inne wielkie, w walce o pierwszeństwo liczył się spryt i kombinowanie.
Szczur był najsprytniejszy i dotarł jako pierwszy na grzbiecie bawoła. Zepchnął w międzyczasie do wody kota, który jako kiepski pływak dotarł jako trzynasty i nie zmieścił się w zodiaku. Dlatego do tej pory koty nienawidzą myszy. Po kolei na cesarski brzeg przypływały: silny tygrys, skaczący po kamieniach królik, smok, który mógł w sumie być pierwszy, ale pomagał po drodze ludziom. Następnie koń, który byłby szósty, ale ukrył się na nim wąż i przestraszył go wyskakując znienacka. Tratwa z kozą, małpą i kogutem, wreszcie pies, który byłby szybciej, ale musiał się pobawić w wodzie. I na końcu świnia, która ucięła sobie w międzyczasie drzemkę.
Wersji tej legendy jest kilka. W zależności od tego, kto ją opowiada, władcą staje się Nefrytowy Cesarz (taoiści), Budda (buddyści), czy jakiś nienazwany bóg (pozostali). Jednak czasy mamy takie, że zanim na brzeg zeskoczyłby z grzbietu bawoła szczur, jako pierwszy pojawiłby się smog.
Smog czy smok?
Pasuje do zodiaku idealnie. Brzmi jak smok, jest tak gęsty, że aż namacalny. Pochodzi z Chin i naprawdę niedługo będzie można o nim pisać legendy. O tym, że narodził się daleko w górach, wyszedł z kopalni, że nie mogła go zatrzymać nawet monstrualna Tama Trzech Przełomów, która zmieniła okoliczną przyrodę.