Rioja dzieli się na trzy części – Rioja Baja, Alta i Alavesa. Historia tutejszej produkcji wina to tradycyjnie najpierw Rzymianie, potem przedsiębiorczy katoliccy zakonnicy chętnie obsługujący spragnionych pielgrzymów udających się do Santiago de Compostella do grobu apostoła Świętego Jakuba i w końcu epidemia filoksery. Z tym jednak wyjątkiem, że Rioja skorzystała na szkodniku, bo sporo francuskich winiarzy, którym mszyca zdewastowała uprawy, przyjechało tu w poszukiwaniu możliwości wytwarzania wina. Wprowadzili swoje metody produkcji oraz beczki z francuskiego dębu do starzenia wina, na czym poziom i smak tutejszych trunków wyraźnie zyskał. Dość powiedzieć, że Rioja była pierwszym hiszpańskim regionem, który w 1991 roku otrzymał najwyższy certyfikat Denominación de Origen Calificada (DOCa).
Władcą tutejszych winnic jest tempranillo. Daje wino, ogólnie rzecz ujmując, dobrze zbalansowane i pełne. Jest wyraźnie owocowe, z wyczuwalnymi nutami truskawki i wanilii, ale także wiśni, śliwek i bakalii. Ma średnią kwasowość i wyczuwalne, choć delikatne, taniny, które dają mu świetny potencjał do starzenia w beczkach. Może rozwinąć swoje zalety dzięki idealnemu dla siebie klimatowi – dużo słońca, piękne wiosny, gorące lata i długie jesienie. Tempranillo lubi też wapienne gleby, których nie brakuje szczególnie w najmniejszej części regionu, wspomnianej Alavesie. Panuje tu zresztą specyficzny mikroklimat – Ocean Atlantycki przynosi deszcze, południowe wpływy klimatu kontynentalnego decydują o mroźnych zimach, a oddziaływanie śródziemnomorskiego zapewnia ze wschodu i południa przyjemne ciepło. Bliskość Gór Kantabryjskich gwarantuje Alavesie jeszcze jedną klimatyczną atrakcję – fen. To wiejący ze szczytów suchy i ciepły wiatr ogrzewający doliny. To wiatr, który, oprócz krystalicznie czystego powietrza, przynosi ludziom niestety wyraźne pogorszenie samopoczucia, drażliwość i nerwowość. Brzmi znajomo? Powinno, bo mamy też taki wiatr w Polsce, tylko że u nas nazywa się halny.
Ale tutejsi mieszkańcy najwyraźniej za nic mają sobie warunki meteorologiczne, bo potrafią się bawić! Tuż za miedzą, w stolicy Rioja Alta – Haro, odbywa się jedno z najbardziej zwariowanych wydarzeń związanych z winem – Batalla del Wino, czyli bitwa winna. Od ponad 100 lat, 29 czerwca, mieszkańcy, a obecnie również turyści i entuzjaści wina z całego świata, ubrani na biało, zaopatrzeni w przeróżne naczynia idą na pobliskie wzgórze, żeby na pamiątkę stoczonej tu średniowiecznej bitwy... oblewać się winem. Żadnych reguł, żadnych drużyn, brak zwycięzców ?i pokonanych, po prostu ludzie i tysiące litrów wina.
Na szczęście niecałe wino zużywają na te swawole! Jakże smutny byłby świat i nasze stoły bez wina z Rioi. Dziś mam w kieliszku Muriel Tempranillo z winnicy Bodegas Muriel. Lekko starzone, stuprocentowe tempranillo, łączące w sobie owocowe nuty z delikatnym aromatem lukrecji. Miękkie, delikatne, przyjemne do picia. Bodegas Muriel to rodzinne przedsiębiorstwo założone w 1926 roku. Swoją kwaterę główną ma w miejscowości Elciego, którą otaczają jedne z najlepszych „terroir" Rioi. Nazwa winnicy to połączenie nazwiska właścicieli – Murua z nazwą Elciego. Szkoda by mi było oblewać się tym winem, ale popijać je do tapas rodem z Rioi czy na przykład doskonałej jamon iberico, czy duszonego w winie chorizo podawanego na pieczonych ziemniakach, to jest to!