Korespondencja z Kijowa
Wczesnym rankiem, po względnie spokojnej nocy, służby siłowe zaatakowały barykady na Majdanie. Strona rządowa złamała obietnicę o zawieszeniu broni, złożoną poprzedniego wieczora liderom opozycji. Doszło do zwarcia, które wygrali obrońcy Majdanu. Rządowe jednostki rzuciły się do ucieczki, ludzie ruszyli za nimi. Wtedy zaczął się prawdziwy koszmar.
Do protestujących, którzy pobiegli ulicą Instytucką, milicja otworzyła ogień. Nad Majdanem unosił się krzyk rannych i tych, którzy w szoku nieśli martwe ciała. Milicja nie szczędziła nikogo – strzelała do protestujących i do sanitariuszy. Młoda dziewczyna ze służb medycznych została postrzelona w szyję. Wyniesiono ją z placu boju, gdy broczyła krwią.
Strzały padały również w stronę ludzi, którzy starali się zabrać ciała zastrzelonych. Ostra amunicja przebijała tarcze protestujących, którzy chcieli chronić wynoszących martwych. Jeden z uczestników wydarzeń opowiadał mi, że widział śmierć młodego chłopaka, który osłaniał ?ich tarczą. Sam w tym czasie niósł ciało trafionego prosto w głowę 19-letniego chłopca.
Z dala od pierwszej linii walk, koło Lackiej Bramy, znoszono zabitych. W milczeniu, ze łzami w oczach, okrywano kolejne ofiary brutalności ukraińskich władz flagami państwowymi. Wśród zabitych znaleźli się m.in. student z Ługańska oraz wykładowca lwowskiego Ukraińskiego Katolickiego Uniwersytetu. Ludzie ze wschodu i zachodu Ukrainy, którzy razem wyszli walczyć o przyszłość swojego kraju.