Spotkanie bez konkretów

Merkel i Tusk umocnili się we wzajemnej ocenie konfliktu na Ukrainie, ale nie wyszli poza znane deklaracje UE.

Publikacja: 12.03.2014 20:31

Angela Merkel i Donald Tusk w czasie konsultacji w Warszawie

Angela Merkel i Donald Tusk w czasie konsultacji w Warszawie

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Minęło sześć dni i nie osiągnęliśmy postępu w sprawie rozmów dotyczących Krymu, więc czas zająć się drugim etapem sankcji wobec Rosji – powiedziała wczoraj kanclerz Angela Merkel w Warszawie. Szczegóły mają omówić w najbliższy poniedziałek ministrowie spraw zagranicznych UE.

Donald Tusk jest za tym i ostrzega, że kryzys na Ukrainie trwać może jeszcze długo. – Istnieje potrzeba jedności UE nawet w okresie najbliższych lat – powiedział premier. Jego zdaniem najskuteczniejszą presją na Rosję  będzie efektywna pomoc dla Ukrainy, aby „uchronić to państwo przed rozpadem i upadkiem". Premier i pani kanclerz zapowiedzieli, że już w przyszłym tygodniu nastąpi podpisanie politycznej części umowy stowarzyszeniowej pomiędzy Ukrainą i UE.

Wszystko, co powiedzieli wczoraj przywódcy Polski i Niemiec, jest w zasadzie powtórzeniem ustaleń szczytu UE z ubiegłego czwartku. Jedynym konkretnym ustaleniem jest wspólna polsko-niemiecka misja pomocy organizacyjnej dla Ukrainy wspierającej m.in. skuteczne wydawanie środków pomocowych.

Drugi etap sankcji miał wejść w życie już po kilku dniach. Szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier mówił, że nastąpi to przed referendum na Krymie w najbliższą niedzielę, jeżeli nie powstanie tzw. grupa kontaktowa z udziałem Rosji, USA, UE i Ukrainy.  Nie tylko Warszawa i Berlin, ale cała Unia jest jednak gotowa dać rosyjskiemu prezydentowi więcej czasu.

Drugi etap sankcji zakłada odmowę wiz dla określonej grupy osób w Rosji odpowiedzialnej za eskalację konfliktu oraz zamrożenie ich aktywów w krajach UE. Kiedy to nastąpi, nie wiadomo. Na pewno po referendum na Krymie i spodziewanej reakcji Moskwy w postaci gotowości do przyjęcia oferty obecnych władz Krymu przystąpienia do Federacji Rosyjskiej. Poza sferę deklaracji nie wyszły wczorajsze uzgodnienia w Warszawie dotyczące wspólnego rynku energetycznego.

– To Angela Merkel powinna zdaniem prezydenta Obamy przyjąć rolę przywódczą w Europie w sprawie Ukrainy – pisał wczoraj „Spiegel Online". Merkel w Warszawie nie sprawiała takiego wrażenia. Nie ma wątpliwości, że mimo wspólnej udanej akcji szefów dyplomacji Polski, Francji i Niemiec na Ukrainie Berlin ma własną  wizję rozwiązania konfliktu u naszego wschodniego sąsiada.

Odzwierciedla to najlepiej dyskusja na łamach niemieckich mediów. Nie brak tam opinii, jak np. prezentowana na łamach „Süddeusche Zeitung" Erharda Epplera, jednego z czołowych ideologów SPD, a więc partii, której członkiem jest szef niemieckiej dyplomacji i której kanclerz Gerhard Schröder nazwał kiedyś Władimira Putina krystalicznie czystym demokratą.  Eppler nie ma wątpliwości, że przyjęcie Polski i Czech do NATO było złamaniem obietnicy danej Moskwie oraz że obecny rząd Ukrainy nie pochodzi z wyborów i nie może być mowy o zbliżeniu tego kraju z NATO. Przy tym z Rosją Władimira Putina da się żyć i nie będzie żadnych problemów, jeżeli uda się związać Rosję z Europą całą pajęczyną wzajemnych zobowiązań i interesów.

Nie jest to opinia  w Berlinie odosobniona. Słychać ją przy okazji każdej dyskusji na temat obecnego kryzysu. – Nikt tego otwarcie nie przyzna, ale większa część  elity politycznej Niemiec myśli podobnie – mówi „Rz" Alexander Rahr z Forum Niemiecko-Rosyjskiego, znawca Rosji uważany w niektórych kręgach za człowieka sprzyjającego Putinowi. Jego zdaniem takie opinie nie są równoznaczne z poparciem działań rosyjskiego prezydenta na Krymie. Berlin nie kryje, że stawia na dyplomację, a na sankcje w ostateczności.

– Głównym motorem napędzającym narastający opór przeciwko sankcjom wobec Rosji jest w Niemczech przemysł – tłumaczy „Rz" jeden z naszych rozmówców w Berlinie z kręgów niemieckiego MSZ. To tam argumentuje się, że od lat 70. ubiegłego wieku nawet w czasach kryzysów zimnej wojny nie było nigdy przerw w dostawach rosyjskich nośników energii i nie ma się czego bać obecnie. Przede wszystkim dlatego, że nie ma jeszcze żadnej wojny. Wartość niemieckiego eksportu do Rosji osiągnęła w ubiegłym roku 36 mld euro przy 76 mld wzajemnych obrotów.

Niemcy odgrywają, chcąc nie chcąc, już w tym  konflikcie rolę wiodącą chociażby dlatego, że prezydent Putin zna Angelę Merkel od dziesięciu lat i jest ona jedynym znaczącym politykiem Zachodu, którego darzy pewnym zaufaniem. Wiele rozstrzygnąć się może pod koniec kwietnia, kiedy w Lipsku odbędą się rządowe konsultacje niemiecko-rosyjskie. Nic na razie nie słychać o ich odwołaniu.

Nie brak w Niemczech też krytyki Kremla, jak kilka dni temu w  „Die Welt", gdzie zarzucono władzom w Berlinie strach przed Putinem, egoizm czy brak jakiejkolwiek koncepcji w sprawie Rosji.

Minęło sześć dni i nie osiągnęliśmy postępu w sprawie rozmów dotyczących Krymu, więc czas zająć się drugim etapem sankcji wobec Rosji – powiedziała wczoraj kanclerz Angela Merkel w Warszawie. Szczegóły mają omówić w najbliższy poniedziałek ministrowie spraw zagranicznych UE.

Donald Tusk jest za tym i ostrzega, że kryzys na Ukrainie trwać może jeszcze długo. – Istnieje potrzeba jedności UE nawet w okresie najbliższych lat – powiedział premier. Jego zdaniem najskuteczniejszą presją na Rosję  będzie efektywna pomoc dla Ukrainy, aby „uchronić to państwo przed rozpadem i upadkiem". Premier i pani kanclerz zapowiedzieli, że już w przyszłym tygodniu nastąpi podpisanie politycznej części umowy stowarzyszeniowej pomiędzy Ukrainą i UE.

Pozostało 84% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019