W jednym z ostatnich felietonów w New York Times, znany ekonomista, laureat Nagrody Nobla, Paul Krugman, w bardzo krytycznych słowach opisał obecną sytuację gospodarczą w Szwecji. Według niego trajektoria szwedzkiego rozwoju zaczyna przypominać tą japońską, zmagającą się od lat z deflacją. Krugman napisał wprost: „Gwiazda odrodzenia gospodarczego stała się obecnie Japonią". Szwedzi się oburzyli i pewnie teraz żałują, że kilka lat temu nagrodzili Amerykanina Noblem. Per Jansson, jeden z wiceprezesów centralnego banku Szwecji, najstarszego banku centralnego na świecie, nazwał analizę Krugmana „dość okrutną".
Ważny moment gospodarczy
Opinia amerykańskiego ekonomisty pojawiła się w momencie, gdy prezydent Obama rozpoczynał swoją podróż do Azji. Zaczynał od dwudniowego przystanku w Japonii i rozmów z premierem Shinzo Abe. Jak wiemy, niewiele z tych spotkań wynikło, mimo iż obaj panowie mieli do dyspozycji kilka dłuższych momentów do negocjacji. Świat usłyszał zapewnienia polityczne (gotowość USA do obrony Japonii w wypadku naruszenia suwerenności wysp Senkaku), edukacyjne (wsparcie dla japońskich studentów w USA), ale zabrakło zgody co do porozumienia się w sprawie dalszych prac nad strefą wolnego handlu, Partnerstwem Transpacyficznym, TPP.
Porównanie Krugmana irytuje Szwedów i szokuje ekonomistów na świecie, ale nie jest pozbawione racji. Dzisiejszy świat potrzebuje sprawnych działań gospodarczych, a nie tylko zapewnień i podbudowywania militarnego niepokoju. Gwarancje wsparcia wojskowego nie muszą przynosić ze sobą żadnych konkretów, a Stany Zjednoczone lubią zamiast działać, wystosowywać nowe sankcje. Japonia wcale nie musi czuć się uspokojona słowami Obamy, a wciąż nie wiadomo, czy plan naprawczy premiera Abe, nazywany „trzema strzałami" oraz Abekonomią, przyniesie Japonii długo oczekiwany wzrost.
PRowe reformy
16 miesięcy przywództwa Shinzo Abe najwięcej ujawniło pod względem PRowym. Premier jest widoczny, jeździ po świecie – nawet teraz rozpoczyna tournée po Europie – sprzedaje na świecie japoński atom (!), prowadzi swojego Facebooka i roztacza wizję Japonii, która jest cool, nowoczesna i wracająca do formy. W rzeczywistości efektów reform brak, w gospodarkę idą ogromne pakiety stymulujące, a z początkiem kwietnia podniesiono podatek konsumpcyjny. Najbardziej zaś potrzeba zmian pod względem ułatwień dla przedsiębiorstw, wzrostu innowacyjności, przepisów wizowych dla pracowników z zagranicy, zwiększenia udziału kobiet w rynku pracy i obniżenia stawek celnych. Ta ostatnia kwestia dotyczy bezpośrednio TPP, ale ani Japonia, ani USA nie zdołały dojść do porozumienia w głównych kwestiach. Wciąż na pierwszym miejscu jest w Japonii PR zamiast konkretnych czynów. Podobnie było podczas wizyty prezydenta Obamy – kolacja w najlepszej restauracji sushi na świecie i gra w piłkę z robotem. Barackowi smakowało, sam przyznawał, dobrze się bawił kopiąc piłkę, chociaż inne człekokształtne maszyny trochę go przerażały podobieństwem do ludzi. Efekty rozmów o gospodarce były tak mgliste, że na oficjalny komunikat po wizycie amerykańskiego prezydenta trzeba było czekać nietypowo, jak na dyplomację, długo po zakończeniu spotkań.
Jak u Vargasa Llosy
Porównanie Krugmana przypomina pomysł pisarza Mario Vargasa Llosy z książki „Ciotka Julia i Skryba". W zagmatwanej i płynącej niezwykle szybko powodzi historii opowiadanych w radiowych słuchowiskach przez tytułowego skrybę, Pedro Camacho, synonimem wszelkiego zła i występku są Argentyńczycy. Llosa jest Peruwiańczykiem, dla czytelnika z regionu było to oczywiste wykorzystanie narodowych antagonizmów. W wersji filmowej amerykański reżyser dla amerykańskiego widza zamiast Argentyńczyków użył Albańczyków. Ekranizacja miała miejsce w 1990 roku, Albania była wtedy krajem w USA praktycznie nie znanym. U Krugmana podobnie, co złego to obecnie Japończycy.