Zgodnie z umową z lipca 2013 r. oficjalnie roboty budowlane mają rozpocząć się pod koniec bieżącego roku, ale prace przygotowawcze już się toczą. Gotowy kanał ma mieć 282 km długości (dla porównania Kanał Panamski ma 77 km), a na obu jego końcach powstać mają dwa duże porty oceaniczne. Nowy kanał ma wykorzystać naturalne jeziora, więc faktyczna długość przekopu będzie mniejsza, choć prawie wszędzie konieczne będzie poszerzanie i pogłębianie drogi wodnej.
Koszt inwestycji szacowany jest na 40 mld dolarów. To suma czterokrotnie większa niż cały roczny PKB Nikaragui należącej do biedniejszych państw latynoskich. Daniel Ortega, lewicowy prezydent kraju, znalazł jednak zainteresowanych za granicą. Głównym inwestorem okazuje się Hong Kong Nicaragua Canal Development Group (HKND). Kolejnym udziałowcem jest wielka chińska firma budowlana Xugong.
Formalnie pieniądze pochodzą z instytucji finansowych Hongkongu, a przedsięwzięcie nie jest firmowane przez władze w Pekinie, ale Amerykanie pilnie śledzący przygotowania do budowy nowego kanału nie są o tym do końca przekonani. Tym bardziej, że w kręgach dobrze poinformowanych inwestorów krążą pogłoski o tym, że inwestycji kibicują Rosjanie, a być może są już nawet cichymi udziałowcami w przedsięwzięciu.
Zainteresowanie wzbudza osoba dyrektora HKND. 41-letni miliarder Wang Jing formalnie jest mieszkańcem Hongkongu, jednak wcześniej był szefem produkującej sprzęt telekomunikacyjny firmy Xinwei z Pekinu, a także nadzorował chińskie projekty przemysłu wydobywczego za granicą. Do dziś zasiada w radach nadzorczych kilkunastu dużych firm chińskich. Jego związki z władzami w Pekinie nie budzą raczej wątpliwości. Poza tym porywająca się na gigantyczny projekt firma nie ma żadnego doświadczenia inwestycyjnego, a jednak w dziwny sposób bez problemów uzyskuje wszelkie certyfikaty i gwarancje.
Niezależnie od deklaracji rządu Nikaragui jest jasne, że oddanie do użytku nowego kanału naruszy interesy Amerykanów, którzy kontrolują strefę Kanału Panamskiego i mają wpływ na „wrażliwe" transporty (przekonała się o tym np. Korea Północna, której statki wiozące broń na Kubę bywały kilkakrotnie zatrzymywane).