Według obecnego prawodawstwa w Chorwacji prawo do używania w życiu publicznym i w urzędach języka mniejszości (a także inne przywileje, np. finansowanie szkolnictwa dla mniejszości) przysługuje w regionach, gdzie mniejszość stanowi co najmniej jedną trzecią mieszkańców. Wnioskodawcy referendum uważają, że należy ten próg podnieść do połowy lokalnej populacji.
Nie ulega wątpliwości, że plan ograniczenia przywilejów mniejszości wymierzony jest głównie w Serbów, ponieważ inne mniejszości (Węgrzy, Włosi) są na tyle nieliczne, że mogą korzystać z praw językowych jedynie w kilku mniejszych miejscowościach i w ich przypadku nie ma to wielkiego znaczenia praktycznego. Mimo że w wyniku migracji wywołanych wojną bałkańską w latach 90. liczebność żyjących w Chorwacji Serbów spadła o ponad połowę, to nadal są oni największą mniejszością etniczną w kraju (ok. 200 tys., czyli niespełna 4,5 proc. ludności).
Sąd Konstytucyjny przyznał, że zebrano wystarczającą liczbę podpisów i że nie ma wątpliwości co do ich autentyczności, jednak sam proponowany przedmiot ewentualnego referendum jest niekonstytucyjny. Nie można debatować nad prawami fundamentalnymi – uznali sędziowie, otwierałoby to bowiem drogę do łamania praw człowieka. Poza tym przeciwnicy zmiany prawa argumentowali, że w istocie byłaby ona wymierzona w jedną, konkretną grupę ludności, stanowiąc formę niedopuszczalnej szykany.
Inicjatywa ograniczenia praw Serbów wyszła od założonego w 2013 r. Komitetu Obrony Chorwackiego Vukovaru (SOHV). We wrześniu ubiegłego roku aktywiści komitetu, wśród których najwięcej jest weteranów wojny jugosłowiańskiej z lat 1991–1995, rozpoczęli kampanię niszczenia w mieście świeżo wywieszonych tablic z napisami cyrylicą. Doszło do masowych zamieszek i ostrych starć policją.