Analiza - nowy podział sił w Europie

Wojna na Ukrainie, szczyt NATO w Walii oraz rozmowy ukraińsko-unijno-rosyjskie są wstępem do nowego podziału Europy Wschodniej.

Aktualizacja: 31.08.2014 19:08 Publikacja: 31.08.2014 13:00

Władimir Putin na spotkaniu z młodzieżą nad jeziorem Seliger. Czy podział stref wpływów może być sat

Władimir Putin na spotkaniu z młodzieżą nad jeziorem Seliger. Czy podział stref wpływów może być satysfakcjonujący dla wszystkich?

Foto: AFP

W konsekwencji wydarzenia te wyznaczą granice stref wpływów, które będą obowiązywać przez dziesięciolecia. Plan minimum dla Polski to obrona wschodniej linii NATO i UE, plan maksimum – włączenie do zachodniej strefy Ukrainy, Białorusi oraz Mołdawii. W rzeczywistości linia podziału zapewne będzie przebiegała gdzieś pomiędzy tymi biegunami. Pytanie: gdzie?

1

Nie należy brać na poważnie głosów zachodnich polityków, że nie ma żadnych stref wpływów, a myślenie w takich kategoriach jest reliktem niechlubnej przeszłości. Strefy wpływów były, są i będą,  niedowiarkom niech wystarczy krew przelewana na Ukrainie właśnie w imię nowych linii granicznych.

Zachód, w tym Polska, widzi Rosję jako siłę, która chce poszerzyć własną strefę wpływów, nie cofając się przed napaścią. W Rosji zaś to Zachód jest postrzegany jako agresor budujący bufor na Wschodzie. Tak różne interpretacje tych samych wydarzeń wynikają z trwającego już ponad dwie dekady geopolitycznego chaosu po upadku Związku Radzieckiego.

Pomiędzy Rosją, sukcesorem ZSRR, a dawnym NATO powstała strefa niczyja, kilkanaście państw do zagospodarowania. Zbyt słabych na w pełni samodzielny byt i zbyt skłóconych, by stworzyć środkowoeuropejski sojusz. Jakkolwiek byśmy krytykowali Moskwę, ma rację, kiedy twierdzi, że Zachód wykorzystał jej słabość, by ekspandować na Wschód. Spójrzmy na linię graniczną NATO i Wspólnoty Europejskiej dziś i na to, gdzie przebiegała w 1989 r.

Obecne kłopoty, w tym przelew krwi na Ukrainie, wynikają z tego, że Rosja powiedziała „dość". Uznała, iż dalsze rozszerzanie Zachodu zagraża jej bezpieczeństwu, poczuła się też na tyle mocna, by rzucić „agresorowi" wyzwanie. Jesteśmy gotowi do wojny, by utrzymać naszą strefę wpływów – oto fundamentalne przesłanie z Kremla.

2

W związku z konfliktem na Ukrainie i dyslokacją wojsk rosyjskich przy granicach tego kraju oraz Litwy i Polski sekretarz generalny NATO i wojskowy przywódcy paktu oświadczyli, że sojusz będzie bronił swoich członków w wypadku ataku o charakterze hybrydowym, czyli inwazji „zielonych ludzików" znanych z Krymu. Zapewne potwierdzi to także szczyt NATO w Walii. Nie ma jednak mowy o obronie Ukrainy ani gwarancjach dla niej oraz dla Mołdawii i Białorusi. Układy stowarzyszeniowe z UE podpisane przez Ukrainę Mołdawię i Gruzję są najwyraźniej traktowane jako eksperyment, a nie wstęp do inkorporacji tych państw do struktur zachodnich. Powiedzie się – dobrze, nie powiedzie – też dobrze.

W obecnych uwarunkowaniach państwa te nie mają dość sił ani zasobów – ekonomicznych, demograficznych, politycznych, militarnych i innych – by przetrwać jako całkowicie samodzielne podmioty, nie widać też szans na ich sojusz z kilkoma innymi krajami regionu, w tym z Polską, w ramach idealistycznej koncepcji Międzymorza. To czysta i w dodatku bardzo szkodliwa mrzonka. W takiej sytuacji ktoś prędzej czy później je zagospodaruje, determinacja Rosji jest w tym wypadku duża, Zachodu mała lub wręcz żadna.

3

UE, NATO i czołowe państwa Europy obstają dziś mocno przy integralności terytorialnej Ukrainy, ale już słabiej lub wręcz wcale przy jej integracji z UE i NATO. Czyli zaakceptowałyby miękkie wejście Ukrainy do rosyjskiej strefy wpływów, byle bez rozlewu krwi ?i podziału kraju. Takie właśnie jest, jak się wydaje, rozumowanie czołowej siły Unii, czyli Niemiec, które wcale nie chcą Kijowa w rodzinie państw zachodnich.

Polska w żadnym wypadku nie może zaakceptować takiego podejścia. Niepodległe Ukraina i Białoruś są naszą osłoną na Wschodzie. Jeśli nie uda się wchłonąć obu krajów do struktur zachodnich, powinniśmy przeć z całych sił do tego, by przynajmniej stało się tak z Ukrainą. Zachód jako całość może spocząć na laurach i zadowolić się strefą wpływów na Bugu i jeziorze Pejpus. Osiągnął naprawdę dużo. Polska i państwa bałtyckie – w żadnym razie nie.

Przekonujmy Kijów do dalszej wojny z Rosją. Dopóki trwa, jest nadzieja na zwycięstwo i trwałą eliminację rosyjskich wpływów, rozejm bez pokonania rebelii to punkt dla Moskwy w późniejszym, pokojowym już, podporządkowywaniu sobie Ukrainy z cichym przyzwoleniem Zachodu, szczególnie Berlina.

Autor jest dyrektorem ds. strategii w Warsaw Enterprise Institute oraz dyrektorem ds. komunikacji w Sikorsky Aircraft/PZL Mielec

W konsekwencji wydarzenia te wyznaczą granice stref wpływów, które będą obowiązywać przez dziesięciolecia. Plan minimum dla Polski to obrona wschodniej linii NATO i UE, plan maksimum – włączenie do zachodniej strefy Ukrainy, Białorusi oraz Mołdawii. W rzeczywistości linia podziału zapewne będzie przebiegała gdzieś pomiędzy tymi biegunami. Pytanie: gdzie?

Nie należy brać na poważnie głosów zachodnich polityków, że nie ma żadnych stref wpływów, a myślenie w takich kategoriach jest reliktem niechlubnej przeszłości. Strefy wpływów były, są i będą,  niedowiarkom niech wystarczy krew przelewana na Ukrainie właśnie w imię nowych linii granicznych.

Pozostało 84% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021