Węgierska partia Fidesz wygrywa wybory samorządowe

Mając perspektywę trzech i pół roku bez wyborów, partia Orbána może już podejmować niepopularne decyzje.

Publikacja: 14.10.2014 02:34

Będziemy kontynuować dotychczasową politykę – zapowiedział Viktor Orbán podczas poniedziałkowego wys

Będziemy kontynuować dotychczasową politykę – zapowiedział Viktor Orbán podczas poniedziałkowego wystąpienia w parlamencie

Foto: AFP, Attila Kisbenedek Attila Kisbenedek

Po raz kolejny rządząca na Węgrzech partia udowodniła, że nikt nie jest w stanie zagrozić jej dominacji, także na poziomie władzy samorządowej. Spośród 19 komitatów (województw) w 18 koalicja Fideszu i wspierającej go chadeckiej partii KDNP będzie miała absolutną większość w miejscowych radach (sejmikach). Fidesz nie zdołał przeforsować swojego kandydata jedynie w trzech miastach wojewódzkich, z których największe to Szeged (wygrał tam kandydat lewicy, bardzo popularny od lat burmistrz László Botka).

Fidesz bez konkurencji

Z kolei w mieście Békéscsaba fotel burmistrza zdobył Péter Szarvas, kandydat niezależny, ale otwarcie wspierany przez skrajnie prawicowy Jobbik. Właśnie ta partia może mówić o względnie największym sukcesie: o ile do tej pory posiadała w całym kraju trzech burmistrzów, o tyle teraz będzie ich miała 14. Węgierska Partia Socjalistyczna, największe ugrupowanie opozycyjnej lewicy, obsadzi 19 stanowisk burmistrzów, a stworzona przez byłego premiera Ferenca Gyurcsánya Koalicja Demokratyczna będzie rządzić w trzech miastach. Prestiżową porażką lewicy zakończyła się „bitwa o Miszkolc". Mimo wysiłków zarówno lewicy, jak i Jobbiku borykające się z licznymi problemami społecznymi miasto opowiedziało się za Fideszem.

Urząd nadburmistrza Budapesztu zgodnie z oczekiwaniami utrzymał István Tarlós z Fideszu (49 proc. głosów). Drugie miejsce zajął wspólny kandydat lewicy, były minister finansów Lajos Bokros (36 proc.), trzeci był kandydat Jobbiku Gábor Staudt (7 proc.). Spośród 23 dzielnic stolicy tylko w pięciu nie wygrał Fidesz. Dla chcącej utrzymać osiem dzielnic lewicy to klęska.

Frekwencja wyniosła około 45 proc. Niższa była w dużych miastach, co analitycy oceniają jako skutek zmęczenia polityką i przekonania, że w polityce węgierskiej nie ma obecnie liczącej się alternatywy dla Fideszu. Duża część wyborców pozostała w domach, uznając, że karty w polityce zostały już rozdane podczas wyborów parlamentarnych.

Kampania przed wyborami przebiegała pod dyktando Fideszu, co wynikało z kilku przyczyn. Po pierwsze, lewica wciąż nie może się pozbierać po przegranych wyborach do parlamentu krajowego i europejskiego. Mimo wyraźnego osłabienia tylko w kilku miastach kandydaci lewicy stworzyli wspólny blok. Niemożność trwałego porozumienia się trzech głównych formacji lewicy powoduje, że Jobbik wyrasta na drugą partię w kraju.

Kolejną przyczyną jest dominacja Fideszu w mediach publicznych. Opozycja miała nawet problemy z korzystaniem z reklamy zewnętrznej w miejscowościach rządzonych przez samorządy sprzyjające Fideszowi. Kandydaci opozycji protestowali też przeciwko „szantażowi" władz, których przedstawiciele otwarcie przestrzegali, że przegrana partii rządowej spowoduje obcięcie dofinansowania miejscowego samorządu.

Wreszcie Fidesz oparł kampanię na swoich dokonaniach obliczonych na zjednanie przychylności wyborców. Czołową rolę odgrywało w nich w ostatnim roku obniżanie kosztów bytowych (czynszów, rachunków za usługi komunalne i energię), a także zmuszenie banków do wprowadzenia ułatwień dla zadłużonych w walutach obcych kredytobiorców.

Lewica przegrała walkę o przyczółki we władzach miast, komitatów i dzielnic Budapesztu

Wybory samorządowe zamknęły na Węgrzech długi cykl wyborczy, co oznacza, że partia rządząca nie musi przygotowywać się na żadne wyzwania aż do wiosny 2018 r. Zdaniem analityków otwiera to drogę do przeprowadzenia odkładanych na później niepopularnych decyzji koniecznych do polepszenia sytuacji makroekonomicznej kraju (mimo oficjalnych zapewnień do tej pory nie udało się np. znacząco zmniejszyć relacji zadłużenia do PKB).

Od lata w Budapeszcie krążą też domysły dotyczące rozważanej jakoby zmiany struktury władzy na Węgrzech – model polityczny miałby ewoluować w kierunku prezydencko-parlamentarnego. – To bezpodstawne pogłoski – mówi „Rz" Lánczi Tamás, analityk konserwatywnego  think tanku Századvég. – Jeśli Fidesz wprowadzi głębsze zmiany, to będą one dotyczyły raczej funkcjonowania administracji i biurokracji państwowej, a nie ustroju państwa.

Nie będzie rewolucji

Analiza instytutu politologicznego Nézőpont wskazuje na bardzo konkretne zmiany, które chce wprowadzić w najbliższym czasie Fidesz: zmiana systemu rodzinnej opieki zdrowotnej, reforma szkolnictwa, usuwanie przeszkód biurokratycznych w administracji.

Zapowiedzi głębokich zmian spodziewano się podczas poniedziałkowego wystąpienia premiera, który zabrał głos przed pierwszą sesją parlamentu po wyborach. W rzeczywistości Węgrzy nic takiego nie usłyszeli. Podobnie jak wiele razy w ostatnim czasie Orbán skupił się na osiągnięciach Fideszu, do których zaliczył przede wszystkim większą aktywizację zawodową Węgrów (w 2010 r. pracowało nieco ponad 3 mln osób, obecnie 4 mln) i wzrost gospodarczy, który po okresie recesji w tym roku może osiągnąć nawet 3 proc. Do sukcesów swojego rządu zaliczył też coraz skuteczniejszą walkę z bezrobociem Romów.

Jak kwieciście wyraził się Orban, „byliśmy w europejskiej piwnicy, jesteśmy na parterze, ale musimy wejść na piętro". Premier uznał dotychczasową politykę za sukces, zapowiedział dalsze działania „w interesie węgierskich rodzin" i budowanie „gospodarki opartej na pracy". Wbrew oczekiwaniom nie zarysował jednak żadnych długoplanowych zmian w systemie politycznym państwa.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1175
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1174