Po raz kolejny rządząca na Węgrzech partia udowodniła, że nikt nie jest w stanie zagrozić jej dominacji, także na poziomie władzy samorządowej. Spośród 19 komitatów (województw) w 18 koalicja Fideszu i wspierającej go chadeckiej partii KDNP będzie miała absolutną większość w miejscowych radach (sejmikach). Fidesz nie zdołał przeforsować swojego kandydata jedynie w trzech miastach wojewódzkich, z których największe to Szeged (wygrał tam kandydat lewicy, bardzo popularny od lat burmistrz László Botka).
Fidesz bez konkurencji
Z kolei w mieście Békéscsaba fotel burmistrza zdobył Péter Szarvas, kandydat niezależny, ale otwarcie wspierany przez skrajnie prawicowy Jobbik. Właśnie ta partia może mówić o względnie największym sukcesie: o ile do tej pory posiadała w całym kraju trzech burmistrzów, o tyle teraz będzie ich miała 14. Węgierska Partia Socjalistyczna, największe ugrupowanie opozycyjnej lewicy, obsadzi 19 stanowisk burmistrzów, a stworzona przez byłego premiera Ferenca Gyurcsánya Koalicja Demokratyczna będzie rządzić w trzech miastach. Prestiżową porażką lewicy zakończyła się „bitwa o Miszkolc". Mimo wysiłków zarówno lewicy, jak i Jobbiku borykające się z licznymi problemami społecznymi miasto opowiedziało się za Fideszem.
Urząd nadburmistrza Budapesztu zgodnie z oczekiwaniami utrzymał István Tarlós z Fideszu (49 proc. głosów). Drugie miejsce zajął wspólny kandydat lewicy, były minister finansów Lajos Bokros (36 proc.), trzeci był kandydat Jobbiku Gábor Staudt (7 proc.). Spośród 23 dzielnic stolicy tylko w pięciu nie wygrał Fidesz. Dla chcącej utrzymać osiem dzielnic lewicy to klęska.
Frekwencja wyniosła około 45 proc. Niższa była w dużych miastach, co analitycy oceniają jako skutek zmęczenia polityką i przekonania, że w polityce węgierskiej nie ma obecnie liczącej się alternatywy dla Fideszu. Duża część wyborców pozostała w domach, uznając, że karty w polityce zostały już rozdane podczas wyborów parlamentarnych.
Kampania przed wyborami przebiegała pod dyktando Fideszu, co wynikało z kilku przyczyn. Po pierwsze, lewica wciąż nie może się pozbierać po przegranych wyborach do parlamentu krajowego i europejskiego. Mimo wyraźnego osłabienia tylko w kilku miastach kandydaci lewicy stworzyli wspólny blok. Niemożność trwałego porozumienia się trzech głównych formacji lewicy powoduje, że Jobbik wyrasta na drugą partię w kraju.