Jeszcze niedawno była jedną z najbardziej rozpoznawalnych i wpływowych kobiet na Ukrainie, dziś, pozostawiona przez swoich najbliższych współpracowników, zajmuje ostatnią półkę na ukraińskiej scenie politycznej. Według danych Centralnej Komisji Wyborczej w Kijowie założona przez Julię Tymoszenko partia Batkiwszczyna uzyskała zaledwie 5,67 proc. poparcia Ukraińców i tym samym wprowadziła do 450-osobowej Rady Najwyższej zaledwie 19 swoich deputowanych.
– Ukraińscy wyborcy najbardziej nie lubią dwulicowości polityków, której najdobitniejszym przykładem jest Julia Tymoszenko – mówi „Rz" znany ukraiński politolog Ołeksandr Palij.
– Dziś Tymoszenko apeluje o jak najszybsze przyłączenie Ukrainy do NATO i chce przeprowadzić referendum, a w 2008 r. jako premier sama zastopowała ten proces. Poza tym podpisała kontrowersyjną umowę gazową z Rosją i naraziła państwo na ogromne straty – dodaje. Jak twierdzi, wielu Ukraińców uważa, że to właśnie Julia Tymoszenko jest odpowiedzialna za obecny stan rzeczy w kraju.
Z powodu podpisanej z Rosjanami umowy gazowej Julia Tymoszenko została aresztowana w 2011 r., a później skazana na siedem lat więzienia. Na Zachodzie uznano, że proces ten miał charakter polityczny, ponieważ „pomarańczowa księżniczka" była wtedy głównym konkurentem prezydenta Wiktora Janukowycza. Mimo że jej uwolnienie było jednym z głównych unijnych warunków podpisania z Kijowem umowy stowarzyszeniowej, Janukowycz nie zdecydował się na to. Tymoszenko odzyskała wolność dopiero w lutym bieżącego roku podczas rewolucji na kijowskim Majdanie.
– Będąc więźniem reżimu Janukowycza, Tymoszenko stała się symbolem walki o wolność, jednak rewolucja, która ją uwolniła, odbyła się bez jej udziału – wskazuje Palij. – Ostatecznym, decydującym błędem był udział w wyborach prezydenckich, które w pierwszej turze przegrała z Petrem Poroszenką. Wtedy odwrócili się od niej najbliżsi współpracownicy i założyli swoje ugrupowanie polityczne – przekonuje.