Gideon Rachman w komentarzu nawiązał do wywiadu, jakiego Radosław Sikorski udzielił Politico. Były szef polskiego MSZ twierdził w niej, że Władimir Putin proponował Donaldowi Tuskowi wspólna aneksję Ukrainy.

Rachman zauważył, że bez względu na to, czy do takiej rozmowy doszło, czy nie, znaczące jest wzburzenie, jakie wywołała. Według publicysty, ujawniła ona przede wszystkim głęboki i uzasadniony strach przed tym, że granice w Europie mogą zostać naruszone po raz kolejny. "Ze wszystkimi tego konsekwencjami" - pisze Rachman. Uważa, że rozbiór Ukrainy już się zaczął - poprzez aneksję Krymu i zwraca uwagę na to, jak kraje Zachodu zareagowały na ten fakt. Część radzi, by Kijów odbudował tylko te tereny, które kontroluje. Może co prawda kwestionować legalność obecności Rosji na tym Krymie, ale powinna ja zaakceptować.

"Są jednak i inne głosy, wedle których choćby taktyczne akceptowanie zmian granic w Europie przez siły militarne może być fatalnym błędem" - pisze Rachman. Jako przykład przywołuje słowa byłego szefa szwedzkiego MSZ, Carla Bildta, który powiedział, że "granice w Europie zostały narysowane krwią przez wieki brutalnych konfliktów. Pozwalanie, by były one zmieniane, może być zaproszeniem do kolejnego rozlewu krwi".

Rachman ostrzegł, że ciągle istnieje zagrożenie, że Rosja po raz kolejny przywoła argument o historycznej przynależności niektórych terenów i zechce wyciągnąć po nie rękę. A jeśli Ukraina naprawdę zacznie upadać, być może znajdą się tacy, którzy będą chcieli dołączyć do grona zaborców. "Nawet niektórzy Polacy mogą powrócić do idei powrotu Lwowa do macierzy" - przestrzega Gideon Rachman.