Korespondencja z Nowego Jorku
Obecnie tylko dowództwo nowojorskiej policji otrzymało co najmniej kilkanaście poważnych sygnałów dotyczących możliwych ataków na policjantów. Najczęściej informacje napływające do policji mówią o groźbach powtórzenia czynu Brinsleya. Od czasu zabójstwa siedzących w radiowozie funkcjonariuszy do aresztu trafiło ponad 30 osób. Wiele z nich usłyszy w najbliższych dniach konkretne zarzuty.
W niedzielę w Nowym Jorku odbyły się uroczystości pogrzebowe Wenjiana Liu, jednego z dwóch policjantów zastrzelonych 20 grudnia z zimną krwią przez Afroamerykanina Ismaayila Brinsleya. Sam morderca w kilka minut później popełnił samobójstwo, a jego czyn miał być odwetem za śmierć czarnoskórego Erica Garnera latem ubiegłego roku (Garner został przyduszony podczas próby aresztowania przez policjanta i zmarł).
Chęć odwetu na policjantach za mniej lub bardziej uzasadnione nadużycia władzy wywołała narodową debatę na temat roli sił porządkowych. Protesty często mają charakter lokalny, bo w USA nie ma jednolitej policji państwowej – Federalne Biuro Śledcze ściga jedynie przestępstwa przeciwko prawu federalnemu. Swoje formacje mają poszczególne stany, powiaty i miasta.
Amerykanie generalnie boją się policji, ale jednocześnie mają świadomość, że jej potrzebują. W Nowym Jorku już od kilkunastu lat doświadcza się obecności policji na każdym kroku. Ma to związek z wprowadzonym przez burmistrza Rudolpha Giulianiego w latach 90. programu podnoszenia jakości życia mieszkańców metropolii. Politykę tę kontynuował przez trzy kolejne kadencje jego następca Michael Bloomberg. Ze znakomitym skutkiem – liczba poważnych przestępstw w Nowym Jorku spadła o ponad połowę, a miasto stało się jedną z najbezpieczniejszych wielkich metropolii w całych Stanach Zjednoczonych. Ubocznym efektem tych działań jest ogromny napływ turystów, co pozytywnie stymuluje gospodarkę miasta.
Zwiększeniu obecności sił policyjnych na ulicach towarzyszyła jednak agresywna strategia prewencji. To rodziło wiele problemów zwłaszcza w biedniejszych dzielnicach, zamieszkałych przez przedstawicieli mniejszości rasowych i etnicznych. Afroamerykanie głośno narzekali, że zbyt często policja wybiera ich jako cel swoich działań. Mimo dużej dywersyfikacji etnicznej w szeregach policji (Brinsley nie zabił 20 grudnia białych policjantów, tylko Latynosa i Azjatę) afroamerykańscy aktywiści od lat mówią o „profilowaniu" rasowym zatrzymanych.