Rosyjskie straty wśród państw rozwijających się nie ograniczają się tylko do największych. W czwartek rosyjski MSZ musiał w specjalnym komunikacie dementować informację, która obiegła moskiewskie media, że Indonezja zniosła wizy dla rosyjskich turystów. Spragniona jakiegokolwiek wsparcia międzynarodowego moskiewska opinia publiczna nie dała się łatwo przekonać. Jednak największe na świecie państwo muzułmańskie chętnie handluje z Rosją, ale zbliżenie polityczne uniemożliwia rosyjska polityka wobec własnych muzułmanów, szczególnie na Kaukazie.
Z podobnego powodu niemożliwa jest współpraca polityczna turecko-rosyjska. Choć Ankara wspiera rosyjskie inicjatywy gospodarcze i stanie się jednym z beneficjentów zmiany planu budowy rosyjskiego gazociągu Błękitny Potok prowadzącego na Bałkany na rurociąg prowadzący wprost do Turcji, to bez przerwy domaga się od Moskwy poszanowania praw Tatarów krymskich. W środę prezydent Turcji Recep Erdogan oficjalnie wyraził rozczarowanie tym, że Kreml nie dotrzymał żadnej ze swych obietnic w sprawie ich statusu na Krymie. Nieoficjalnie Turcja najchętniej widziałaby przywrócenie ukraińskiej suwerenności nad półwyspem.
Nowy gazociąg po dnie Morza Czarnego ma z kolei wyłuskać sojuszników Rosji wśród państw Unii Europejskiej. Szef Gazpromu Aleksiej Miller zażądał w środę, by odbiorcy rosyjskiego gazu płynącego tranzytem przez Ukrainę przygotowali się do jego odbioru na granicy tureckiej. Perspektywa wielomiliardowych wydatków na pewno nie wzbudzi zachwytu w pogrążonej w kryzysie Grecji, Bułgarii – jednym z najbiedniejszych państw Unii, czy na Węgrzech. Moskwa liczy, że mamiąc ustępstwami gospodarczymi, uda jej się stworzyć z nich stabilną „grupę przyjaciół" wewnątrz UE.
Bułgarski politolog Iwan Krastew wprost ostrzega, że Bałkany to „miękkie podbrzusze Europy" bardzo podatne na nacisk gospodarczy Rosji, który może nawet doprowadzić do destabilizacji części regionu. W obawie przed załamaniem gospodarczym – wywołanym na przykład szybkim wycofaniem z miejscowych banków aktywów należących do rosyjskich firm – ich przywódcy polityczni mogą skłaniać się ku Rosji.
Kierowanie się na słaby politycznie południowy wschód Europy wymusiło na Moskwie zderzenie z niespotykanie jednolitym frontem państw europejskich, stworzonym przede wszystkim niemieckim wysiłkiem. Agencja TASS co prawda poinformowała, że przed poniedziałkowym spotkaniem ministrów spraw zagranicznych Unii aż siedem państw Unii gotowych byłoby znieść antyrosyjskie sankcje (Austria, Węgry, Włochy, Francja, Czechy, Słowacja, Cypr), jednak nie podaje żadnych źródeł swoich informacji, a poza tym wśród tych krajów nie ma bałkańskich członków UE.
Jedynym jasnym sygnałem ewentualnej zmiany unijnej polityki wobec Rosji były natomiast wypowiedzi szefa dyplomacji Unii Federiki Mogherini. Przed spotkaniem 19 stycznia rozesłała ona państwom członkowskim propozycję wznowienia współpracy z Moskwą w „dziedzinie globalnego handlu i dyplomacji". Jednak nim dokument dotarł do stolic, Parlament Europejski zażądał od członków Unii czegoś wręcz przeciwnego: nałożenia ograniczeń na współpracę z rosyjskimi firmami z sektora energetycznego oraz finansowego.