Do tej pory za symbol bezkarnych gwałtów na uczelniach służył materac, z którym chodziła po kampusie uniwersytetu Columbia Emma Sulkowicz. Jako ofiara przemocy seksualnej otrzymała nawet kilka odznaczeń za odwagę. Była też na Kapitolu gościem jednego z senatorów z ugrupowania demokratów, w czasie dorocznego orędzia o stanie państwa prezydenta Obamy. Jednak media zadają sobie ostatnio pytanie czy jej wersja wydarzeń jest prawdziwa.
W amerykańskim magazynie internetowym „ The Daily Beast" ukazał się niedawno wywiad z Paulem Nungesserem, niemieckim studentem Columbii, którego Emma oskarżyła o gwałt niemal dwa lata temu. Nigdy nie przyznał się do winy. Został zresztą oczyszczony z zarzutów przez uniwersytecką komisję dyscyplinarną. Niedawno zdecydował się na opublikowanie w "The Daily Beast" facebookowej korespondencji, którą prowadził z Emmą przez wiele miesięcy po spotkaniu, w czasie którego miało dojść w 2012 roku do gwałtu. Wynika z nich, że studentka zapewniała go o swej miłości, wyrażała gotowość do spotkań, także intymnych. Dlaczego więc zdecydowała się na oskarżenie o gwałt, zresztą w wiele miesięcy po intymnym spotkaniu, trzecim z kolei w ciągu ich bliższej znajomości. Emma milczy. Jej obrońcy udowadniają, że trauma, której doznała uniemożliwiła jej właściwą ocenę wydarzenia przez dłuższy czas.