– Proponowałem inne drogi rozwoju, w odróżnieniu od obecnego systemu – przestarzałego, quasi-socjalistycznego, quasi-sowieckiego – mówił pod koniec czerwca podczas rozprawy Wiktar Babaryka. Do winy się nie przyznał i zebrał oklaski obecnych na sali sądowej. We wtorek Sąd Najwyższy Białorusi skazał go na 14 lat łagrów.
Od wyroku nie będzie mógł się odwołać, trafi do więzienia o wzmożonym rygorze, a do tego będzie musiał zapłacić karę w wysokości ok. 145 tys. rubli białoruskich (równowartość 217 tys. złotych). Poza tym przez pięć lat po wyjściu na wolność nie będzie mógł zajmować żadnych stanowisk w administracji publicznej i sektorze bankowym. W ten sposób Aleksander Łukaszenko rozprawił się ze swoim czołowym rywalem z ubiegłorocznych wyborów.
Groźny bankier
Przez ponad 20 lat stał na czele jednego z największych banków Białorusi – Biełgazprombanku, należącego do rosyjskiego Gazpromu. W ostatnich latach uchodził za głównego mecenasa kultury, otwierał galerie sztuki i sprowadzał do kraju obrazy urodzonych na Białorusi malarzy.
Gdy ogłosił swój start w wyborach prezydenckich, miał w swoim sztabie aż 10 tys. ludzi. Pod jego kandydaturą podpis złożyło ponad 400 tys. ludzi, więcej nie zebrał żaden z dotychczasowych rywali Łukaszenki. Białorusini ustawiali się w długie kolejki, by się podpisaćna listach i umożliwić mu start w wyborach. Aresztowano go w czerwcu ubiegłego roku wraz z synem Eduardem (wciąż znajduje się w areszcie KGB). Do wyborów go nie dopuszczono i oskarżono m.in. o korupcję oraz legalizację dochodów z działalności przestępczej.
– Wstrząsnął systemem, doprowadził do wyborczej rewolucji. Część jego zwolenników była przekonana, że Babaryka ma poparcie Kremla i że Moskwa chce zamienić Łukaszenkę na innego człowieka. Wielu uważało, że jeżeli wieloletni prezes rosyjskiego banku startuje na prezydenta, to robi to za zgodą rosyjskich władz – mówi „Rzeczpospolitej" znany białoruski politolog Paweł Usow. – Ta sytuacja dla Łukaszenki była bardzo niebezpieczna. Zwłaszcza że Babaryka podkopał lojalność wielu ludzi z otoczenia dyktatury, bo byli przekonani, że to koniec reżimu i że w Rosji zapadła decyzja dotycząca zmiany przywódcy Białorusi. Gdyby Łukaszenko dopuścił go do wyborów, system mógłby upaść – twierdzi.