Kaszgar w zachodniej części Chin (prowincja Sinciang) ma niemal 5 mln mieszkańców. Od środy powraca do życia, po tym jak w sobotę wstrzymano tam połączenia lotnicze, zajęcia w szkołach i zakazano imprez masowych. Powód: 17-letnia uczennica zakażona koronawirusem. Wyjechać z miasta mogły wyłącznie osoby posiadające negatywny wynik testu na Covid-19. Całą populację przebadano tam w ciągu zaledwie czterech dni. Łącznie wykryto 183 zakażone osoby i skierowano na kwarantannę. Z kolei w połowie października władze miasta Qingdao (w prowincji Shandong) we wschodnich Chinach w ciągu zaledwie pięciu dni przetestowały ponad 9 mln mieszkańców, koronawirusa wykryto w lokalnym szpitalu.
Wygląda na to, że Chiny, w porównaniu z USA czy Europą, niemalże całkowicie kontrolują sytuację w kraju. Lokalna komisja zdrowia informowała w środę o 42 nowych zakażonych i podkreślała, że 20 z nich to tak zwane „importowane infekcje", czyli przywiezione z zagranicy. W statystykach nie uwzględnia się chorych bez objawów. Oficjalnie od kwietnia z powodu koronawirusa nikt nie zmarł.
– Chińczycy już nie żyją tematem koronawirusa, podróżują i chodzą do restauracji. Maseczki noszą przeważnie w miejscach publicznych, transporcie miejskim czy windach. Gdyby ludzie masowo trafiali do szpitali czy umierali, tego nie dałoby się ukryć. Na każde ognisko władze reagują bardzo szybko i ostro – mówi „Rzeczpospolitej" mieszkający w Pekinie pracownik jednej z firm zachodnich. Przypomina, że od początku pandemii w Chinach obowiązuje 14-dniowa kwarantanna. To bezwzględna kwarantanna dla wszystkich wjeżdżających, niezależnie od tego czy ktoś pracuje za granicą czy jedzie na wakacje. Odbywają ją w specjalnie wyznaczonych miejscach pod nadzorem lokalnego sanepidu. Trafiają tam prosto po przekroczeniu granicy i są przewożeni specjalnie przeznaczonym do tego celu transportem.
– Urbanistyka chińskich miast ma to do siebie, że większość dzielnic łatwo odizolować i zamknąć. Zamykane są wejścia na osiedle i stawia się przy nich funkcjonariuszy. Następnie mieszkańcy otrzymują esemesa z informacją, o której godzinie zostaną przetestowani pod blokiem – opowiada.
W Chinach stosuje się tzw. mieszanie próbek. Czyli miesza się większą liczbę testów, np. mieszkańców jednego bloku (albo ulicy), i jeżeli wynik będzie pozytywny, zaczyna się tropienie poszczególnych zakażonych. – To m.in. dzięki temu Chińczycy są w stanie przebadać wielomilionowe miasto w ciągu zaledwie kilku dni – mówi nasz rozmówca.