To nic innego jak naruszenie tajemnicy podatkowej – twierdzi wielu niemieckich ekspertów i polityków. Minister finansów Nadrenii Północnej-Westfalii (NRW) Norbert Walter-Borjans nie idzie tak daleko i nazywa podawanie nazwisk podejrzanych podatników „wątpliwą praktyką".
Przy tym to NRW, podobnie zresztą jak i inne landy, ma na swym koncie wiele praktyk, które wywołują w Szwajcarii potępienie i nazywane są zwykłym paserstwem uprawianym przez organy państwowe. Chodzi o kupowanie przez rządy landowe wykradzionych ze szwajcarskich banków list klientów. Płacą za to złodziejom od dwóch do trzech milionów euro. Są one następnie sprawdzane przez niemieckie służby skarbowe. Sama wiadomość o kupnie kolejnych danych wywołuje w Niemczech panikę wśród właścicieli grubo ponad 100 mld euro zdeponowanych często nielegalnie przez obywateli w Szwajcarii. W tej panice ujawniają swoje nielegalne dochody, uprzedzając działania organów skarbowych, co przynosi tym ostatnim miliardowe wpływy.
Przedrzeć się przez powódź dokumentów na internetowej stronie portalu szwajcarskiego rządu (Bundesrat) nie jest łatwo. Tak jak znaleźć na nim dokumenty opublikowane przez organy skarbowe ESTV. Nie ma tam żadnej jednolitej listy nazwisk osób, które mają kłopoty z urzędami skarbowymi w swych krajach. Są poszczególne dokumenty w formacie PDF będące w zasadzie prośbami o pomoc prawną w ustaleniu kont bankowych i innych aktywów zagranicznych obywateli.
Prośby takie napływają do szwajcarskich władz skarbowych ESTV hurtem z całego świata. W roku ubiegłym było ich kilka tysięcy. Są następnie kierowane do banków i innych instytucji finansowych Szwajcarii i po zbadaniu sprawy wyniki przekazywane są do kraju, z którego nadeszła prośba. Szwajcarzy mają już jednak dość takiej procedury, która wymaga powiadomienia osoby będącej przedmiotem zainteresowania organów podatkowych. Dla ESTV to problem, którego się pozbywa, podając dane do publicznej wiadomości. Zainteresowany może sam do nich dotrzeć i się przygotować do ewentualnej obrony w konfrontacji z własnym urzędem skarbowym.
Czy jest to naruszenie tajemnicy bankowej? Szwajcarskie władze są przekonane, że takie postawienie sprawy jest z gruntu fałszywe. – Publikacja danych będących obecnie przedmiotem kontrowersji trwa już od dawna. Trudno zrozumieć całe zamieszanie – pisze „Neue Zürcher Zeitung", przypominając, że do dziennika urzędowego trafiają wyłącznie nazwiska osób, z którymi ESTV nie udało się skontaktować. Niemieccy krytycy twierdzą jednak, że oszust podatkowy posiadający konto w Szwajcarii wycofa swoje pieniądze po lekturze strony internetowej szwajcarskich władz.
Co ciekawe, niemieckie urzędy skarbowe zamierzają wykorzystać szwajcarski dziennik urzędowy do zebrania danych o możliwych oszustach podatkowych.