Owocem tej burzy mózgów był układ między Związkiem Sowieckim a RFN, podpisany 12 sierpnia 1970 r. w Pałacu Kremlowskim w Moskwie. Sygnatariuszami byli premier ZSRS Aleksiej Kosygin i szef sowieckiej dyplomacji Andriej Gromyko, a także minister spraw zagranicznych RFN Walter Scheel i szef zachodnioniemieckiego rządu Willy Brandt. Ten ostatni od samego początku sprawowania funkcji kanclerza – urząd ten objął w październiku 1969 r. – dążył do zawarcia porozumienia z Moskwą.

Zdaniem prof. Włodzimierza Marciniaka, politologa i sowietologa, inicjatywa zawarcia porozumienia była jednak obustronna. - Interes miały zarówno Niemcy Zachodnie, które otworzyły sobie w ten sposób drzwi do prowadzenia polityki światowej, jak i Związek Sowiecki. Jeszcze przed podpisaniem tej umowy, trwały intensywne rozmowy między Warszawą a Bonn, stolicą RFN. „Układ PRL-RFN" był gotowy do przyjęcia przed 12 sierpnia, lecz Moskwa, naciskając na Gomułkę, wstrzymała jego podpisanie (ostatecznie został podpisany 7 grudnia 1970 r.). Sowieci nie chcieli dopuścić, żeby Warszawa była pierwsza, żeby nawet w niewielkim stopniu wymknęła się ona spod ich kontroli; zaznaczyli, że to oni są przywódcami bloku wschodniego – mówi Marciniak.

„Układ ZSRS-RFN" to dokument o charakterze pokojowym – dokument, który zapoczątkował „politykę odprężenia" między tymi państwami. Zawierał pięć artykułów, traktujących m.in. o potrzebie zapewnienia międzynarodowego bezpieczeństwa, o normalizacji dialogu między stronami, gwarancji nienaruszalności granicy RFN z NRD oraz zachodniej granicy PRL; znalazł się tam również zapis o poparciu przez Sowietów wniosku o przyjęcie NRD i RFN do ONZ.

Jak twierdzi Włodzimierz Marciniak, układ ten, był czymś znacznie więcej, niż dokumentem normalizującym politykę na linii ZSRS-RFN. - Ten dokument nie tylko odprężył, ale również zbliżył, ba, uformował specyficzne, niezależnie od stanowiska zachodnich mocarstw, relacje między Moskwą a Berlinem, które... trwają do dziś. Tak naprawdę był to układ o daleko idącej współpracy polityczno-gospodarczej obu państw. Można powiedzieć, że rządy Angeli Merkel są kontynuacją tych ekskluzywnych, niemiecko-rosyjskich, relacji – podsumowuje politolog.