Rosyjskie media pełne są wizerunków prezydenta i wieści z nowo otwartego frontu w Syrii. Zdjęcia "Chirurga", przywódcy grupy motocyklowej (żeby ominąć jakoś kłopotliwe określenie gang) popierającej Putina są na porządku dziennym. Komentarz o wyborach w Polsce w jednym z dzienników rozpoczynają słowa o "Polakach, których dzień wygnania z Kremla sprzed 4 wieków do dziś jest świętem w Rosji" oraz o tym, że i tak "spokój polityczny u nas nie dorasta rosyjskiej rzeczywistości do pięt". W takim klimacie wizerunek Putina kwitnie i ma się świetnie.
Trudno zatem uwierzyć, że wiadomości o nowych, o wiele silniejszych niż wcześniej pociskach wydostały się spod ścisłego nadzoru władzy przez nieuwagę. W Rosji za takie błędy nikt nie chciałby ponosić konsekwencji, dlatego powstaje tylko pytanie, co za wiadomością kryje się dodatkowo?
Z pewnością mamy do czynienia z rosyjską odpowiedzią na antyrakietową tarczę spod znaku USA. Podejrzany materiał mówi o podwodnych rakietach systemu Status-6 zdolnych do niszczenia celów w zasięgu nawet 10 tys. km. Rządowy dziennik "Rosijskaja Gazeta" dodaje kolejny szczegół o zdalnie sterowanych mini okrętach podwodnych. Oczywiście rosyjskiej produkcji. Z oczywistym poparciem Kremla. Być może niedługo ich modele będą do nabycia na lotnisku w Moskwie.